Janusz Dziedzic był gościem programu „Piłka Meczowa” w TV Toya. Dyrektor sportowy opowiedział między innymi o trudnościach w przeprowadzaniu transferów, a także zdradził, jacy piłkarze mogli przed sezonem trafić do ŁKS-u.
– Mając przygotowane swoje cele transferowe, w momencie finalizacji, nie możemy sięgnąć po nasz cel numer jeden czy numer dwa – tłumaczył Janusz Dziedzic, dyrektor sportowy ŁKS-u w programie „Piłka Meczowa”. Jak dodał, jest to spowodowane ograniczeniami finansowymi klubu, który nie należy do najbogatszych w lidze.
– W momentach finalizacji transakcji przegrywaliśmy negocjacje z większością klubów. Trzeba było szukać dużo niżej i ograniczać nasze możliwości do tego, co wartościowego wówczas na rynku było. Niech to będzie najlepszy obraz tego, z czym ŁKS musi się zmagać. W końcu jesteśmy beniaminkiem – podkreślił Dziedzic.
TYLKO U NAS. Kazimierz Moskal komentuje swoje rozstanie z ŁKS-em
Gospodarz programu przypomniał, że Janusz Dziedzic w jednym z wywiadów opowiadał, że już pół roku przed awansem do Ekstraklasy był przekonany, że awans ten się ziści, dlatego zaczął rozmowy z potencjalnymi nowymi nabytkami. Dyrektor sportowy nie ukrywał, że odmówiło mu wówczas wielu piłkarzy.
– Trzeba sobie realnie powiedzieć, że dzisiaj z tych klubów, które nawet spadały z Ekstraklasy, nie byliśmy w stanie podejść do finalizacji żadnego z zawodników, ograniczenia finansowe nam na to nie pozwalały – przekonuje Dziedzic. Po chwili dodaje: – Powiem więcej, mieliśmy wyselekcjonowanych zawodników z I ligi, byliśmy chociażby zainteresowani Ambrosiewiczem z Termaliki czy Mrozem z Resovii. W kontekście Mroza finalnie zespoły z Ekstraklasy naszą ofertę zdecydowanie przebiły i trzeba było szukać innych rozwiązań.
– Było też kilka sytuacji, kiedy rozmawialiśmy z reprezentantami niektórych krajów i byliśmy blisko porozumienia, natomiast odmówiono nam w ostatniej chwili – nie krył rozczarowania Dziedzic.
1 Comment
Czemu nie oznaczacie na stronie startowej artykułów, że są w kategorii premium???????? Chyba jest taki obowiązek.