
Na tego zawodnika ŁKS Łódź czekał prawie osiem miesięcy. Tyle czasu trwał jego rozbrat z piłką. W pucharowym meczu z GKS-em Katowice w końcu zobaczyliśmy go ponownie na boisku. Teraz w ŁKS-ie liczą na to, że jego powrót będzie wzmocnieniem niczym nowy transfer.
Andreu Arasa wrócił na boisko po siedmiu miesiącach i 21 dniach. Można też powiedzieć o 235 dniach absencji Hiszpana, który bardzo długo wracał do zdrowia. Gdy grał ostatni mecz, to trenerem ŁKS-u Łódź był jeszcze Ariel Galeano. Dużo się od tamtego czasu zmieniło.
Pod jego nieobecność zatrudniono przy Al. Unii Lubelskiej nowego trenera, dyrektora sportowego i prezesa. Do ŁKS-u przyszli także nowi piłkarze. W obecnej kadrze ŁKS-u połowa zawodników po raz pierwszy miała okazję zagrać z Andreu Arasą właśnie w pucharowym spotkaniu z GKS-em Katowice.
– Mogę zdradzić, że od tygodnia trenuje na 100%, a to dla mnie rewelacyjna informacja, bo nigdy go do tej pory nie widziałem. Teraz już wiem na co go stać i można powiedzieć, że to będzie nasz wewnętrzny transfer – mówił w połowie października trener Szymon Grabowski.
W ŁKS-ie zmieniło się mnóstwo pod nieobecność Andreu Arasy. Można powiedzieć, że do całkiem nowego zespołu wchodzi całkiem nowy zawodnik. Gdy Hiszpan był zdrowy, to spisywał się bardzo dobrze. W 26 meczach zdobył siedem bramek i dołożył cztery asysty.
Teraz, gdy będzie już w pełni formy, może okazać się bardzo dużym wzmocnieniem dla ŁKS-u Łódź. Tak jak mówił trener Grabowski, powrót Andreu Arasy można potraktować jako transfer nowego zawodnika.