– Zdaję sobie sprawę z tego, że nie osiągnąłem celu, który przede mną postawiono – powiedział Marcin Matysiak, trener ŁKS-u, po spadku drużyny z ekstraklasy.
ŁKS przegrał w 31. kolejce na stadionie Króla 1:2 ze Śląskiem Wrocław, czym przypieczętował swój spadek z ligi. Łodzianie nie mają już nawet matematycznych szans na utrzymanie. Jedynego gola dla LKS-u strzelił Dani Ramirez.
Zdecydowanie lepiej Łódzki Klub Sportowy wyglądał w pierwszej połowie. Gospodarze mieli wówczas optyczną przewagę, w pierwszej odsłonie wymienili ponad trzy razy więcej podań niż Śląsk. Na początku drugiej zdołali nawet wyjść na prowadzenie, ale potem gra ełkaesiaków się posypała, co poskutkowało stratą dwóch bramek i ostatecznie musieli oni uznać wyższość rywala.
– Dwie różne połowy w wykonaniu ŁKS-u. W pierwszej połowie Śląsk nam oddał inicjatywę i potrafiliśmy wykreować kilka sytuacji, choć zabrakło tych bardziej klarownych czyli kropki nad „i”. Drugie oblicze pojawiło się po zdobyciu gola w drugiej połowie. Cofnęliśmy się, nie potrafiliśmy utrzymać się przy piłce, prowokowaliśmy niebezpieczne sytuacje na własnej połowie – powiedział Matysiak.
– Na pewno Śląsk zaczął inaczej grać po stracie gola. Czy aspekt fizyczny wpłynął na to, co się stało po pierwszym golu i jak się od tego momentu prezentowaliśmy? On oczywiście jest ważny, ale zawsze uważałem, że większy wpływ ma na to „mental” – dodał szkoleniowiec.
Mimo dobrych momentów ŁKS-u pod wodzą nowego trenera, Matysiakowi nie udało się osiągnąć nadrzędnego celu, czyli utrzymania w lidze. Szkoleniowiec całą winę bierze na siebie.
– Zdaję sobie sprawę z tego, że nie osiągnąłem celu, który przede mną postawiono. Dziękuję za docenienie, ale zawsze najpierw patrzę w lustro, a nie szukam winnych niepowodzenia wokół siebie – zakończył Matysiak.
Kolejny mecz ŁKS rozegra w najbliższy piątek, dziesiątego maja w Gliwicach. Łodzianie zmierzą się tam z miejscowym Piastem.