Piątkowe starcie z Miedzią to już drugi mecz, w którym ŁKS będzie musiał radzić sobie bez Marcina Pogorzały na ławce trenerskiej. Na konferencji prasowej przed spotkaniem z Miedzią Legnica trener biało-czerwono-białych opowiedział więcej o sytuacji, która doprowadziła do nałożenia na niego wyjątkowo surowego, bo trwającego aż dwa mecze zawieszenia.
– Po meczu podszedłem do sędziego odpowiedzialnego za VAR, który poczęstował mnie tą kartką i powiedziałem, że mam żal za tę sytuację. Naprawdę, absolutnie nikogo nie obraziłem, nie powiedziałem nic, co mogłoby skutkować bezpośrednią czerwoną kartką. W opinii sędziego wystarczy do tego protestowanie i niezgadzanie się z jego decyzją. Piłka nożna to emocje i wielu sędziów to wie. Wystarczyło dać mocniejszą reprymendę. Zdarzały mi się już wiele razy takie sytuacje. Czasami wchodzi się w pyskówkę z sędzią, ale jesteśmy facetami, to jest zupełnie normalne. Ja coś mu krzyknę, on mi coś odkrzyknie i już wiem, że sytuacja wymaga tego, żeby ogarnąć się i uspokoić – mówił trener ŁKS-u.
Sędziowie wyrzucali Pogorzale, że zachowywał się bardzo impulsywnie w błahej sytuacji – trener ŁKS-u miał pretensje do arbitrów, że puścili akcję pomimo ewidentnego spalonego. To właśnie po tym zdarzeniu został odesłany na trybuny. – Dla mnie najważniejszy jest mój zespół, a wtedy mój zespół był w osłabieniu. W tej sytuacji przebiegł koło stu metrów w jedną i w drugą stronę, co z mojej perspektywy było zupełnie niepotrzebne. Ten spalony był na tyle ewidentny, że można było przerwać tę akcję dużo wcześniej i podyktować rzut wolny w okolicach linii środkowej. Wiemy, jakie sytuacje potrafią w piłce nożnej decydować o losach meczu. Dla mnie to był bardzo ważny moment i dałem wyraz temu, co uważam o decyzji sędziego. Jeżeli miało mnie to czegoś nauczyć, to nie będę już tak reagował, postaram się tonować emocje. Tego, co się stało już nie zmienimy. W Rzeszowie pozostali członkowie sztabu świetnie sobie poradzili i w meczu z Miedzią będzie tak samo – podkreślił Pogorzała.