„Nie potrafimy zamykać meczów, które mamy pod kontrolą. Takie sytuacje są naszym problemem” – przyznał po meczu Chrobry – ŁKS trener drużyny z al. Unii, Kibu Vicuña.
– Mecz wyglądał tak jak się spodziewaliśmy. Wiedzieliśmy, że Chrobry to drużyna świetnie zorganizowana w defensywie, że mają bardzo dobre przejście z obrony do ataku oraz że są groźni po stałych fragmentach gry i tak dokładnie było. To było bardzo wyrównane starcie. Moim zdaniem w pierwszej połowie kontrolowaliśmy grę. Mieliśmy dobre sytuacje, ale nie potrafiliśmy zamienić ich na bramkę. Po przerwie gra wyglądała podobnie – mecz był wyrównany, ale to my mieliśmy piłkę i utrzymywaliśmy się z nią w pobliżu bramki Chrobrego. Rywal zdobył jednak przypadkową bramkę i po niej gra straciła płynność, było coraz więcej przerw. W mojej opinii to był klasyczny mecz do pierwszej bramki. Byliśmy blisko wyrównania, ale niestety nie zdołaliśmy zdobyć gola na 1:1 – podsumował środowe spotkanie hiszpański szkoleniowiec.
Starcie z Chrobrym było kolejnym, w którym ŁKS nie potrafił zdobyć decydującego gola i zapłacił za to słoną cenę. – To był kolejny mecz, który mieliśmy pod kontrolą, w którym byliśmy bliżej zdobycia bramki niż przeciwnik, ale w którym nie potrafiliśmy strzelić gola i którego nie potrafiliśmy zamknąć. Takie sytuacje są naszym problemem, w tak wyrównanych meczach nie potrafimy otwierać wyniku, a w tej lidze bardzo często to właśnie zdobycie pierwszej bramki ma kluczowe znaczenie – przyznał Vicuña.
Jedyna bramka meczu padła w 59. minucie. Zdaniem trenera ŁKS-u, w dwóch ostatnich kwadransach gry jego zespół nie potrafił już wrócić do wcześniejszego poziomu gry. – Przed chwilą rozmawialiśmy w szatni o tym, co stało się z naszym zespołem po stracie bramki. Nie graliśmy już tak samo, choć sytuację utrudniały oczywiście faule i przerwy w grze. Musimy grać na tym samym poziomie przez 90 minut, a dziś przez 31 minut, które upłynęły od straty gola do końca meczu nie byliśmy już tym samym zespołem, co wcześniej – powiedział trener biało-czerwono-białych.