ŁKS pokonał Wisłę Kraków 3:2 i jest o krok od zapewnienia sobie awansu do Ekstraklasy. – Cieszy mnie zwłaszcza to, że nie wypuściliśmy tego zwycięstwa z garści tak, jak w meczach z innymi drużynami z czołówki – mówił po spotkaniu trener łódzkiej drużyny, Kazimierz Moskal.
– Mieliśmy w tym meczu trudne momenty, ale moi piłkarze zrobili wiele, żeby rozstrzygnąć to spotkanie na swoją korzyść i za to należą im się wielkie brawa. W pierwszej połowie nasi rywale byli groźniejsi – stwarzali sporo sytuacji, ale wiele spośród nich wynikało z tego, że traciliśmy piłki przed własnym polem karnym. Kluczowym momentem tego spotkania była moim zdaniem bramka na 2:2, którą strzeliliśmy tuż przed przerwą; ona podtrzymała w nas wiarę w zwycięstwo. W drugiej połowie wyglądaliśmy moim zdaniem lepiej, a gol na 3:2 dodał nam energii. Cieszy mnie bardzo zwłaszcza to, że nie wypuściliśmy tego zwycięstwa z garści tak, jak w meczach z innymi drużynami z czołówki – z Ruchem i z Termalicą – podkreślił szkoleniowiec „Rycerzy Wiosny”.
Trener ŁKS-u przyznał, że jednym z czynników, który zdecydował o zwycięstwie było przygotowanie fizyczne; że pod względem kondycyjnym zwłaszcza w drugiej połowie jego piłkarze wyglądali lepiej niż rywale. – Ten mecz kosztował nas wiele zdrowia. Tak właśnie chcieliśmy grać – szybko i intensywnie, ale takie granie nie jest łatwe, wymaga wiele wysiłku. To był chyba pierwszy mecz w sezonie, w którym w końcówce kilku piłkarzy zgłaszało problemy ze skurczami, za sprawą czego do samego końca musieliśmy być pod prądem, czekając, czy nie trzeba będzie przeprowadzić wymuszonych zmian – przyznał.
Moskal jak zwykle tonował też nastroje, jeśli chodzi o perspektywy awansu do Ekstraklasy, który piłkarze ŁKS-u mają już w tej chwili na wyciągnięcie ręki. – Zrobiliśmy kolejny krok w stronę gry w elicie, ale walka dalej trwa. Nie chciałbym dopuścić do sytuacji, w której poczujemy się zbyt pewnie – dopóki nie mamy stuprocentowej pewności, że awansowaliśmy, musimy zachować czujność. Teraz jest czas, żeby nacieszyć się tym zwycięstwem, ale nie możemy zapominać o najbliższym meczu, zwłaszcza, że już nie raz przekonaliśmy się, jak trudne potrafią być mecze z zespołami z dolnej połowy tabeli – zakończył w typowym dla siebie, stonowanym stylu.