„To było mega ważne, żeby wygrać ten mecz, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, jak wyglądały w klubie ostatnie dwa tygodnie” – powiedział na konferencji prasowej po meczu ŁKS – Arka trener Kibu Vicuña.
– W początkowej fazie meczu nie mieliśmy piłki, dopiero później zaczęło to wyglądać trochę lepiej. Druga połowa była wyrównana, z dużą ilością gry na naszej połowie. W końcówce mieliśmy już prawdziwą walkę o przetrwanie. To był bardzo trudny mecz z bardzo wymagającym przeciwnikiem. To było mega ważne, żeby dziś wygrać, zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak wyglądały w klubie ostatnie dwa tygodnie – podsumował spotkanie Vicuña.
Trener ŁKS-u odniósł się do zmiany z 70. minuty, kiedy to w miejsce ofensywnie usposobionego Rygaarda wprowadził Jakuba Tosika – defensywnego pomocnika.
Szkoleniowiec „Rycerzy Wiosny” nie jest zły na swoich piłkarzy za to, że w końcówce zamknęli się pod własnym polem karnym i nie szukali gry do przodu. – Nie mam o to pretensji, bo wiem, jaka jest piłka. Są takie momenty, w których decyduje głowa – przeciwnik ma przewagę jednego zawodnika i mówi „Teraz ich mamy!”. Ty z kolei zaczynasz się skupiać bardziej na defensywie. To nie była dla nas naturalna sytuacja, bo zazwyczaj jesteśmy drużyną, która więcej atakuje niż broni – przyznał Vicuña.
Spotkanie z Arką nie wyglądało jak większość ligowych meczów ŁKS-u w tym sezonie. Tym razem rywale byli dłużej przy piłce i mieli więcej okazji do zdobycia bramki. – Czasami takie mecze się zdarzają. Bywało już zresztą tak, że w meczach, w których mieliśmy mniejsze posiadanie piłki osiągaliśmy lepsze wyniki niż w tych, w których dłużej się przy niej utrzymywaliśmy. Chcieliśmy grać tak samo, jak zawsze, ale czasem taka gra jest możliwa, a czasem nie – zakończył trener ŁKS-u.