-Piłkarze przetestowali dziś nie tylko cierpliwość kibiców, ale też moją. Nie wiem, czy po tej końcówce nie będę musiał pojechać na jakieś badania – mówił ze śmiechem trener ŁKS-u. –Powiedzmy wprost: przepchnęliśmy ten mecz. Nie było to może takie widowisko jak w meczu z Ruchem, może nasza gra nie wyglądała do końca tak, jak byśmy chcieli, ale cieszymy się po trzy punkty to trzy punkty niezależnie od tego, czy wygrywasz 3:0 czy 3:2 – podkreślił trener ŁKS-u.
Pomimo korzystnego wyniku Moskal sporo miejsca poświęcił tym elementom gry, które szwankowały w jego drużynie. –Pretensje do zespołu mam przede wszystkim o to, w jakich okolicznościach straciliśmy bramki: po dośrodkowaniach, pomimo tego, że nasi stoperzy byli ustawieni w polu karnym. W pierwszej połowie mieliśmy kilka sytuacji, które powinniśmy byli wykorzystać. Gdybyśmy to zrobili, w dalszej części meczu byłoby dużo spokojniej – ocenił.
-Ciężko oczekiwać, że w każdym meczu będziemy grać na wysokim poziomie. Będą się zdarzały słabsze występy, ale to nie zmienia tego, że dzisiejsze zwycięstwo jest dla mnie bardzo cenne – ważne jest to, żeby wygrywać także, kiedy gra się nie układa, kiedy nie gramy na swoim optymalnym poziomie. Na pewno mamy wiele do poprawy i będziemy nad tym pracować, ale do tej pracy potrzeba spokoju, który dają zwycięstwa – podkreślił szkoleniowiec biało-czerwono-białych.
Moskal nie ukrywał, że końcówka meczu, w której ważyły się losy zwycięstwa była dla niego bardzo stresująca. -Przyznam, że kiedy Pirulo podchodził do rzutu karnego, odwróciłem wzrok. To nie on był wyznaczony do strzelania jako pierwszy. Zawodnika, którego wytypowaliśmy nie było już wtedy na boisku. Piri zdecydował, że weźmie odpowiedzialność na siebie i właśnie w takich sytuacjach poznaje się charakter zawodnika. Chwała mu za tę bramkę, bo zdobył ją pod presją, w bardzo trudnym momencie – chwalił hiszpańskiego pomocnika trener ŁKS-u.