– Wiem, że na dziesięć spotkań z Legią nie wygralibyśmy wszystkich dziesięciu, ale tu chodzi tylko o jedno – o dziewięćdziesiąt minut, w których trzeba być konsekwentnym i znaleźć sposób na rywala – mówi przed niedzielnym starciem z wicemistrzami Polski trener ŁKS-u, Piotr Stokowiec.
Szkoleniowiec Biało-Czerwono-Białych uważa, że odwołanie meczu w Mielcu utrudniło jego zespołowi przygotowania do kolejnego ligowego starcia. – To nie było dla nas dobre rozwiązanie, bo każda przerwa w regularnej grze oznacza wybicie z rytmu, ale musimy umieć odnaleźć się w tej sytuacji. Nie ma co z tym dyskutować, to element gry – piłka nożna polega na pracy w ciągłej zmienności, reagowaniu na to, co się dzieje. Po powrocie z Mielca zmodyfikowaliśmy plan trwającego mikrocyklu – trenowaliśmy w poniedziałek, który miał być pierwotnie dniem wolnym, a w czwartek dołożyliśmy dodatkową odprawę i zeszliśmy z obciążeń – relacjonował na przedmeczowej konferencji prasowej.
Stokowiec sporą wagę przykłada do analizy gry rywala. Podkreślał, że także środowy mecz Fortuna Pucharu Polski, w którym Legia przegrała sensacyjnie z Koroną był dla niego dobrą demonstracją tego, jak wykorzystać własne atuty i zneutralizować mocne strony warszawskiego zespołu. – Widziałem Legię na żywo wiele razy w tym sezonie. Wybraliśmy się też do Kielc, aby obejrzeć ich pojedynek z Koroną. To nie jest tak, że zagrali tam zły mecz – zwłaszcza biorąc pod uwagę to, jak wiele spotkań mają za sobą w tej rundzie, należy docenić to, że byli zespołem solidnym, zdyscyplinowanym, trzymającym formę. Korona zaprezentowała się jednak wyśmienicie – przeciwstawiła się rywalom, była agresywna i pokazała sporo piłkarskiej jakości. Zagrała blisko przeciwników, agresywnie, konsekwentnie i z dobrą organizacją – zamykając wolne przestrzenie i nie pozostawiając rywalom pola do rozgrywania akcji. Dodatkowo potrafiła zaskoczyć Legię w kontratakach, wykorzystać wolne przestrzenie pozostające za plecami wahadłowych – Pawła Wszołka, Gila Diasa czy Patryka Kuna, którzy grają ofensywnie i często zapędzają się pod bramkę drużyny przeciwnej. Mamy po tym meczu swoje spostrzeżenia, pracujemy nad naszym planem na niedzielę – nawet dzisiaj trenowaliśmy wyjście z kontratakiem i budowanie akcji z myślą o niedzielnym rywalu – przyznał.
Trener ŁKS-u jest świadomy, że Legia będzie zdecydowanym faworytem meczu, ale przekonuje, że pojedyncze starcie to co innego niż udowodnienie swojej wyższości w serii spotkań, w której wyraźniej daje o sobie znać różnica jakości między rywalami. – Myślę, że większość zespołów, które przystępują do meczów przeciwko Legii wie, że na dziesięć spotkań z takim przeciwnikiem nie ma szansy wygrać wszystkich dziesięciu. Tu chodzi jednak tylko o jedno – o dziewięćdziesiąt minut, w których trzeba być konsekwentnym, dobrze zorganizowanym i znaleźć sposób na rywala; poszukać momentów, w których można wykorzystać jego słabsze strony dzięki szybkiemu atakowi czy stałemu fragmentowi gry – zaznaczył.