Szymon Grabowski 30 września został zwolniony, a trening Resovii poprowadził szykowany do roli jego następcy Jacek Trzeciak. Decyzja została cofnięta po protestach rzeszowskich kibiców. Trudno ze stuprocentową pewnością stwierdzić, czy to właśnie powrót Grabowskiego na ławkę uskrzydlił rzeszowian, czy też miały na to wpływ inne czynniki, jednak nie ulega wątpliwości, że beniaminek zagrał na boisku lidera powyżej oczekiwań. Trener Grabowski nie krył zadowolenia z takiej postawy zespołu w meczu, w którym resoviacy byli skazywani na pożarcie.
-W sposób zadowalający realizowaliśmy nasze przedmeczowe założenia. Wiadomo, z jakimi problemami borykaliśmy się w tygodniu. Dla niektórych nasza forma mogła być niewiadomą, ale ja wiedziałem, że ten mecz będzie tak wyglądał. Czapki z głów przed moimi zawodnikami. Przegrać na ŁKS-ie to nie jest wstyd. Przegrać w takim stylu to nie wstyd. Wręcz przeciwnie – odczuwamy zadowolenie, że postawiliśmy się zespołowi, który wszystkich rozjeżdża w Łodzi jak walec. Mam żal o to, co się stało; o to, że po tym meczu cała Polska, która wcześniej pisała o sytuacji w naszym zespole teraz będzie pisać o tych dwóch rzutach karnych. Chcę jednak powiedzieć wszystkim, że ta drużyna zostanie nagrodzona, a takie mecze jak ten dzisiejszy jeszcze bardziej nas wzmocnią – mówił Grabowski.
Trener Apklan Resovii podkreślił, że zaskakujące zmiany wprowadzone przez trenera Stawowego nie utrudniły resoviakom realizacji planu na to spotkanie. -Śledziliśmy stronę internetową ŁKS-u oraz lokalne media i wiedzieliśmy, że bardzo możliwe są roszady w składzie zespołu. Zdajemy sobie sprawę, jaki potencjał jest w piłkarzach ŁKS-u, nie tylko pierwszego składu, ale też tych rezerwowych; wiedzieliśmy, że ŁKS, niezależnie od tego, jakim składem wyjdzie będzie chciał grać taką samą piłkę. W pierwszej połowie im to wychodziło, w drugiej już niekoniecznie i było to spowodowane naszą postawą – zakończył trener beniaminka.
Fot. Apklan Resovia Rzeszów