– Powiem to, co powiedziałem drużynie. Dzisiaj zobaczyliśmy, jak cienka jest granica między sukcesem, a porażką. W przeciągu całego meczu stworzyliśmy kilka sytuacji bramkowych, a jeśli dochodzi się do nich w takim spotkaniu, to trzeba być bardzo skutecznym, żeby strzelić przynajmniej jedną, dwie bramki i móc wygrać – mówił po meczu trener Widzewa.
– W defensywie też trzeba być bardzo skoncentrowanym. Wydawało się, że jesteśmy w stanie dzisiaj przynajmniej zremisować. W dwie minuty wszystko się odwróciło. Nawet przy tej pierwszej bramce powinniśmy powalczyć, ale szybko dostaliśmy drugą i było już naprawdę trudno – zauważył.
– Przede wszystkim chcieliśmy zablokować środek, bo bez tego nie dałoby się Lecha powstrzymać. Wiedzieliśmy też, że trzeba uważać na boczne sektory, gdzie Lech będzie szukać dośrodkowań, ale bardziej skupialiśmy się właśnie na środku. Drużyna walczyła, była zaangażowana i konsekwentnie realizowała plan. Wszystko sprowadziło się do tej jednej bramki. Popełniliśmy błąd, który wynikał chyba z problemu z koncentracją, co spowodowało stratę piłki, a potem gola. Nie zauważyłem, żebyśmy odstawali od Lecha. Myślę, że dźwignęliśmy ten mecz mentalnie, bo graliśmy jednak na boisku mistrza Polski przed 25 tysiącami kibiców. Zdecydowała jakoś takich piłkarzy jak Amaral czy Ishak – mówił Janusz Niedźwiedź.
CZYTAJ TEŻ: Widzew nie dał rady mistrzowi Polski
Oczywiście w znacznie lepszym nastroju był trener Lecha John van den Brom. – Cieszymy się z wygranej i przedłużenia serii zwycięstw do trzech – zaczął. – Zasłużyliśmy dzisiaj na wygraną. Kontrolowaliśmy mecz od początku. Jestem bardzo zadowolony z wyniku, ale też z tego, w jakiś sposób go osiągnęliśmy. Musieliśmy trochę poczekać na gole, ale były to bardzo ważne bramki dla ich strzelców. Ten wynik to sukces całej drużyny.
A o Widzewie powiedział: – Widzew zaskoczył mnie grając głęboko. Zwykle grał wysokim pressingiem, dzisiaj było zupełni inaczej. Spodziewałem się, że pod tym względem będzie trudniej. Tymczasem kontrolowaliśmy mecz od samego początku do końca. To jedyne, co mnie tak tak naprawdę zaskoczyło – przyznał.