Nie żałuję, że nie przełożyliśmy meczu z Odrą Opole – mówi stanowczo Janusz Niedźwiedź, trener Widzewa.
W niedzielę Widzew zremisował bezbramkowo z Odrą w Opolu. Łódzki klub mógł przełożyć mecz ze względu na powołania do młodzieżowej reprezentacji dla Bartosza Guzdka i Radosława Gołębiowskiego, ale tego nie zrobił, jak kilka innych drużyn. Niestety potem wypadli kontuzjowani Daniel Villanueva i Fabio Nunes oraz chory Mateusz Michalski. Do Opola Widzew pojechał więc bardzo osłabiony. Niedźwiedź nie żałuje jednak, że jego zespół zagrał z Odrą. – Oczywiście można było czekać, ale nie wiemy, co będzie za trzy, cztery tygodnie. Może wtedy też ktoś wypadnie z kadry – mówi trener łodzian.
Szkoleniowiec Widzewa tradycyjnie w poniedziałek ocenił w klubowym radiu ostatni mecz swojej drużyny. – Ten mecz nie do końca mi się podobał. Ja lubię, gdy jest pełna kontrola i płynna gra. Nawet w Gdyni w meczu Arką, który przegraliśmy, była większa płynność akcji. W Opolu było pół na pół. W pierwszej połowie, gdy przyśpieszaliśmy, to doprowadzaliśmy akcje do sytuacji strzałowej. Było kilka niezłych prób, ale też parę razy zbyt wolno graliśmy, zbyt wolno zajmowaliśmy przestrzenie. Straciliśmy kilka piłek, co nakręciło Odrę, szczególnie chodzi mi o kwadrans drugiej połowy. Po naszych stratach rywale co najmniej trzykrotnie nam zagrozili – mówi Niedźwiedź. Ocenił jednak, że remis jest sprawiedliwy.
– Szybko zareagowaliśmy po przerwie, zrobiliśmy dwie zmiany. Wahaliśmy się nawet, czy nie zrobić trzech. Zbyt wolno rozgrywaliśmy piłkę, podawaliśmy przeciwnikowi, widać było że potrzebujemy świeżej krwi. Chcieliśmy ożywić grę skrzydłami, stąd przejście Patryka Stępińskiego do środka obrony. Chcieliśmy lepiej budować akcje, by były płynniejsze – tłumaczył.
A propos Stępińskiego, to w Opolu zagrał na kilku pozycjach. – Na trzech – mówi Niedźwiedź. – Najpierw było to lewe wahadło, trochę z konieczności. Chcieliśmy postawić na doświadczenie na obu stronach. Odra na prawej stronie stwarza największe zagrożenie, wiedzieliśmy że będzie trudno. Potem przesunęliśmy Patryka do środka obrony, by płynniej wyprowadzać piłkę. To zaawansowany technicznie gracz, miał uspokoić grę. Na koniec Patryk poszedł do środka pomocy, grał jako „szóstka”, „ósemka: razem z Markiem Hanouskiem.
Niestety w Opolu nie obyło się bez kontuzji. W drugiej połowie boisko musiał opuścić Juliusz Letniowski, którego ostro potraktował Dawid Czapliński. Napastnik Odry zobaczył zresztą za ten faul czerwoną kartkę. – Już w pierwszej połowie była podobna sytuacja. Wtedy rywal trafił w piłkę, ale sędziowie muszą reagować, gdy są ataki od tyłu. To grozi największymi konsekwencjami – uważa Niedźwiedź.
Trener Widzewa przekazał, że na tę chwilę uraz Letniowskiego nie jest bardzo poważny. W poniedziałek przejdzie badania.
– Pierwsza diagnoza jest taka, że to nie będą tygodnie przerwy, a raczej dni – mówi trener.
Reklama
Nie zgodził się ze stwierdzeniem, że pomocnik Widzewa jest graczem podatnym na kontuzje. – Letniowski jest szczupły. Ma taką charakterystykę, że czasem dłużej jest przy piłce, czym naraża się na ataki, To inny profil niż Marek Hanousek, który jest typową „szóstką”. Julek to „ósemka”, „dziesiątka”. Jego zadaniem jest przyśpieszenie akcji, szukanie gry, czasem musi jednak przetrzymać piłkę. To są jego atuty. Lubi pójść z piłką do przodu. Marek szuka podania, rozegrania w poprzek.
Kibice pytali też o urazy w drużynie. – Aziz potrzebuje jeszcze chwili i taka sama sytuacja jest z Fabio Nunesem. Za chwilę będzie gotowy, to nie był wielki uraz. On długo nie grał, a obciążenia treningowe są duże.
Daniel Villanueva wrócił do treningów w sobotę, ale nie chcieliśmy ryzykować. Jak zaliczy trzy mocne treningi, to będziemy wiedzieć, że z nogą jest ok – mówi trener. – Z kolei Mateusz źle się czuł. Podjęliśmy decyzję, że zostanie w domu. Od wtorku będzie gotowy.
Od czwartku w Łodzi będą też już Guzdek i Gołębiowski.
Niedźwiedź ocenił też piłkarzy, którzy wskoczyli do pierwszego składu oraz tych, którzy weszli na boisko w trakcie gry. Dobrze ocenił m.in. wejście Filipa Bechta. – Uspokoił grę, utrzymał piłkę, rozegrał ją. Podjęliśmy dobrą decyzję – uważa.
W Widzewie zadebiutował Włoch Mattia Montini. Nie miał żadnej sytuacji, ale brakowało mu podań. – Trenował z nami bardzo krótko. Nie jest przygotowany na grę w większym wymiarze. W paru momentach wychodził z pola karnego, szukał gry, nie doczekał się podania i wychodził po piłkę. Wtedy brakowało go w polu karnym. Grał krótko, na większe oceny poczekajmy – mówi trener łodzian.