Widzew przegrał na wyjeździe z Resovią 0:2. Co po meczu mówili trenerzy i piłkarz obu drużyn?
To był mecz dwóch różnych połów, bo do przerwy byliśmy drużyną, która dominowała na boisku. Stworzyliśmy wiele sytuacji bramkowych, których nie wykorzystaliśmy. W drugiej połowie pomimo tego, że wystawiliśmy dwóch napastników, nie stworzyliśmy na dobrą sprawę żadnej sytuacji i Resovia była w tej części meczu drużyną zdecydowanie lepszą. Wracamy bez trzech punktów i jesteśmy bardzo rozczarowani, bo byliśmy absolutnie w stanie to spotkanie wygrać.
Chcieliśmy grać w piłkę i w pierwszej połowie było to widoczne. Udało nam się przeciwnika zdominować. Wystawiliśmy trzech defensywnych pomocników, ale dostali zadania, dzięki którym kreowali grę. Przy tym personalnym zestawie pomocników nie możemy inaczej grać. Będziemy się zastanawiali, z czego to wynika, że pomimo korekty w składzie i chęci ofensywnej gry dwoma napastnikami, organizacja gry nam kompletnie siadła. Zostaliśmy za to skarceni i przegraliśmy 0:2.
Mam świadomość, że pojawiają się różne opinie na temat mojej osoby, ale skupiam się na codziennej pracy z zespołem, bo to jest moja rola. A decyzję o tym, co będzie się dalej ze mną działo, będą podejmowały osoby, które mają do tego kompetencje.
Mieliśmy trudne minuty gry od początku meczu, bo nie ukrywam, że przez pierwsze dwadzieścia minut i resztę połowy to Widzew miał lepsze sytuacje do zdobycia bramki, ale ich nie wykorzystał. Wybroniliśmy się z tego i brawa dla chłopaków, że poradzili sobie i to my zdobyliśmy bramkę po uderzeniu Maksymiliana Hebla, który ma w tym powtarzalność. To dało nam trochę spokoju i mecz do przerwy był jeszcze z przewagą Widzewa, ale my mieliśmy bramkę.
Po przerwie w grze mojego zespołu było dużo więcej determinacji, dążenia do tego, żeby ten wynik utrzymać oraz przede wszystkim do podwyższenia prowadzenia. Rzut karny to jest też taki zły moment dla zespołu, bo mogą później różne rzeczy się wydarzyć. Poziom determinacji w grze mojej drużyny był jednak duży. Cały zespół popracował na boisku. Było to taki męski pojedynek kontaktowy, w którym my jednak dobrze się czujemy. Przede wszystkim ważne są dla nas trzy punkty przybliżające nas do wyznaczonego celu.
Niestety brakło nam skuteczności, zwłaszcza w pierwszej połowie. Mieliśmy kilka sytuacji, ale później był ten niefortunny rzut wolny, przy którym mogłem się lepiej zachować. Myśleliśmy, że obroniony rzut karny nas napędzi, ale niestety nie udało się strzelić bramki i pozostajemy bez punktów.
W końcu udało mi się obronić rzut karny, ale ostatecznie nie dało to punktów drużynie, więc choć może to być dla mnie mały plusik, to nie możemy być z całego meczu zadowoleni.
Taka jest piłka – jeśli nie wykorzystujemy dogodnych sytuacji w pierwszych dwudziestu minutach, to później jest nam ciężko. To był nasz pierwszy mecz na wyjeździe, gdzie stworzyliśmy sobie tyle okazji, ale niewykorzystane sytuacje się mszczą. Później wszyscy poszliśmy do przodu, Resovia przeprowadziła szybką kontrę, było 2:0 i praktycznie było po meczu. Niestety punkty zostały w Rzeszowie.
Rywale pokazywali dziś dużo cwaniactwa – długo leżeli na murawie, sporo było też wymuszeń fauli czy stałych fragmentów. Ale jak widać to cwaniactwo się opłaciło, bo ukradli dużo cennych sekund. Widzieliśmy, że to jest trudny teren i nastawiliśmy się na mecz walki. Szkoda, że tak to się potoczyło.
Stałe fragmenty gry to zawsze był mój atut. Jest to coś, co potrafię robić najlepiej. Po treningach zostajemy i ćwiczymy ich wykonywanie, więc nie jest to przypadek. Wszyscy wiedzą, kto i gdzie ma w danym momencie wbiegać.