Widzew Łódź Futsal zremisował we własnej hali 1:1 z AZS-em Katowice. Szkoda, bo wygrana była dziś bardzo blisko.
Nie ma co się rozpisywać na temat ostatnich wyników Widzewa i tego jaki cel przyświecał czerwono-biało-czerwonej drużynie przed starciem z AZS-em Katowice. To, że forma łodzian jest rozczarowaniem wie każdy, natomiast to, że dla RTS-u w sobotni wieczór liczyły się tylko trzy punkty jest rzeczą oczywistą. Nie może być inaczej gdy do Hali Parkowej przyjeżdża jedna ze słabszych drużyn w FOGO Futsal Ekstraklasie.
Widzewiacy mieli swój plan na ten mecz i od początku konsekwentnie go realizowali. Prowadzenie łodzianom dał w 9. minucie meczu Fred. Podopieczni Marcina Stanisławskiego utrzymywali prowadzenie, regularnie tworząc zagrożenie pod bramką przeciwnika. Katowiczanie nie pozostawali dłużni, choć nie byli dla Widzewa tak niebezpieczni jak Widzew był dla nich. Skromne prowadzenie RTS-u utrzymywało się wyjątkowo długo, bo do 31. minuty gry. To wtedy, w trochę przypadkowy sposób piłka trafiła do bramki strzeżonej przez Dariusza Słowińskiego. Autorem tego szczęśliwego dla AZS-u gola był Matheus Lemes.
Widzewiacy od razu ruszyli do szaleńczych ataków i kilkukrotnie byli naprawdę bardzo blisko odzyskania prowadzenia. W samej końcówce łodzianie postawili wszystko na jedną kartę i zagrali z wysuniętym bramkarzem. To nie przyniosło jednak oczekiwanych rezultatów i starcie zakończyło się podziałem punktów. Naprawdę szkoda, bo wydaje się, że wygrana była dziś na wyciągnięcie ręki.
Widzew Futsal-AZS Katowice 1:1
1:0-Fred (9.)
1:1-Lemes (31.)
ZOBACZ TAKŻE>>>Widzew przejedzie po Pasach?