Plotek transferowych w kontekście łódzkiego Widzewa podczas letniego okienka transferowego nie brakowało. Nic dziwnego, bowiem wiadome było, że skład beniaminka PKO Ekstraklasy czeka solidna przebudowa. Tak też się stało. Do drużyny, nie licząc ruchów wewnątrz klubu, dołączyło ośmiu zawodników.
To dużo, ale okazuje się, że tych transferów mogło być jeszcze więcej. Najgłośniej mówiło się o negocjacjach z w sprawie czterech piłkarzy: Alana Czerwińskiego z Lecha Poznań, Patryka Szwedzika z GKS-u Katowice, Bartosza Śpiączki z Górnika Łęczna oraz Filipa Starzyńskiego z Zagłębia Lubin.
Rąbka tajemnicy w tych tematach uchylił w rozmowie z „Łódzkim Sportem” Tomasz Wichniarek, dyrektor sportowy Widzewa Łódź.
Jak się okazuje, w trzech przypadkach, Czerwińskiego, Starzyńskiego i Szwedzika, weto postawiły kluby, które nie chciały puścić swoich zawodników.
– Ściągnięcie Czerwińskiego było bardzo mało prawdopodobne, bo po prostu Lech nie był zainteresowany sprzedażą tego piłkarza. Ze Starzyńskim sytuacja była podoba, bo najpierw Zagłębie dawało sygnał, że może wytransferować Filipa, ale ostatecznie jednak stanęło na tym, że nic takiego nie będzie miało miejsca. Z kolei Szwedzik był faktycznie zawodnikiem, o którego powalczyliśmy, ale GKS nie chciał być elastyczny i nic z tego nie wyszło – zdradził dyrektor sportowy Widzewa.
Inaczej sytuacja wyglądała w przypadku Bartosza Śpiączki.
– Natomiast w przypadku Śpiączki to była indywidualna decyzja zawodnika. My z klubem doszliśmy do porozumienia, ale piłkarz miał dwie oferty i wybrał tę drugą, a nie Widzew – powiedział Wichniarek.
CZYTAJ TAKŻE >>> Jordi Sanchez nie miał dość. Show w szatni Widzewa [WIDEO]