ŁKS zakończył sezon 2024/2025 w Betclic 1. Lidze dopiero na 11. miejscu. Zdaniem wiceprezesa ds. sportowych plan na awans do PKO Ekstraklasy obejmował dwa lata, ale nikt nie spodziewał się, że pierwsza kampania po spadku z elity, będzie tak fatalna.
ŁKS rozpoczął sezon 2024/2025 z Jakubem Dziółką na ławce trenerskiej. Ten nie zaczął najlepiej, bo w pierwszych czterech meczach łodzianie zdobyli zaledwie jeden punkt. Jak przyznał wiceprezes ds. sportowych w ŁKS-ie, już wtedy w klubie wybuchł “pożar”.
– Wszyscy wiemy, że ten sezon był ekstremalnie rozczarowujący. Założenia były takie, żeby w ciągu dwóch lat awansować do ekstraklasy. Głęboko wierzyliśmy, że zrobimy to szybko. Nikt nie spodziewał się jednak tak słabego sezonu, który zakończył się 11 miejscem, średnią punktów 1,4 na mecz oraz dziewięcioma porażkami w domu. W trakcie sezonu chcieliśmy tę drużynę trochę pobudzić i podjęliśmy ryzyko, które nam się nie opłaciło – powiedział Robert Graf na konferencji prasowej.
Jakub Dziółka na chwilę, tak się przynajmniej wydawało, wyprowadził drużynę na prostą, która w kilku meczach z rzędu zdobyła komplet punktów, a na boisku najlepszej w tamtym momencie sezonu, Termaliki, wywalczyła cenny remis. Później było jednak już tylko gorzej. Co zaowocowało zmianą szkoleniowca. Jakuba Dziółkę zastąpił Ariel Galeano, ale Paragwajczyk po ośmiu spotkaniach, także został zwolniony. Do końca sezonu drużynę poprowadził Ryszard Robakiewicz, który w pięciu meczach zdobył z ŁKS-em 12 punktów.
– Ta drużyna falowała. Miała fatalny start, bo zanotowała trzy porażki i jeden remis. Tak naprawdę już wtedy w klubie był pożar, bo nie tak miało być. Później świetna seria pięciu zwycięstw i remisu na wyjeździe z Termalicą. Po meczu z Ruchem znów przyszła fatalna seria, bo od września nie byliśmy w stanie strzelić bramki na własnym stadionie. Później przyszła zmiana trenera, dobry początek Ariela Galeano i kolejny raz słaba seria. Na koniec była z kolei znów dobra seria trenera Robakiewicza – mówił Robert Graf.
Wiceprezes ds. sportowych w klubie nie ucieka od odpowiedzialności i bierze na siebie część odpowiedzialności za tę zupełnie nieudaną kampanię.
– Byłem odpowiedzialny za pion sportowy, więc ciężko żebym próbował mówić, że nie ponoszę żadnej odpowiedzialności za ten słaby sezon. Te wybory były podyktowane różnymi okolicznościami, o których dzisiaj nie będę mówił. Finalnie były one takie, a nie inne, a ich konsekwencją jest przedstawienie nowych osób w pionie sportowym. Sztuką jest zrobienie analizy, wyciągnięcie wniosków i korekta błędów – przyznał wiceprezes Graf.
Robert Graf wypowiedział się także na temat Marcina Matysiaka, którego kontrakt kończy się 30 czerwca i nie zostanie przedłużony. W swoim wpisie na platformie X trener Matysiak użył słów: “Boli, ale szanuję decyzję”, co mogło dać do zrozumienia, że klub nie widział dalszej współpracy ze szkoleniowcem, który wprowadził rezerwy do drugiej ligi. Wiceprezes ds. sportowych stwierdził jednak, że Marcin Matysiak czuje się po prostu gotowy do podjęcia samodzielnego wyzwania w innym klubie.
– Marcinowi Matysiakowi kończy się umowa 30 czerwca i wydaje mi się, że on sam chce spróbować indywidualnej pracy w innym projekcie – powiedział krótko Robert Graf.
CZYTAJ TAKŻE: Koniec Pro Junior System. Będzie nowy program i 28 mln zł do podziału