Pogoda na początku kwietnia nie rozpieszczała. W Łodzi mieliśmy prawdziwy powrót zimy, było chłodno, a do tego spadł śnieg. W związku z tym jeden z meczów rezerw Widzewa został przeniesiony z hybrydowej na sztuczną murawę. W sobotę na boisko hybrydowe weszli jednak rugbiści, którzy rozegrali tam swoje ligowe spotkanie.
To sprawiło, że prezes Widzewa nie wytrzymał. Poinformował m.in. o spotkaniu, do jakiego doszło pod koniec marca.
Jak się dowiedzieliśmy, w spotkaniu udział wzięli prezesi Widzewa, Budowlanych Rugby SA oraz dyrektor Wydziału Sportu UMŁ. Same rozmowy niestety nie przyniosły na razie wymiernych skutków, ale do rozmów przedstawiciele obu klubów jeszcze usiądą, bo sytuacja robi się patowa.
Natomiast sama murawa po sobotnim meczu rugby, zdaniem przedstawicieli Widzewa, nie nadawała się do użytku nawet cztery dni później. Z tego powodu derbowy pojedynek Widzewa II z ŁKS-em II został przeniesiony na boisko naturalne.
Pytanie, które w Widzewie zadają najczęściej w kontekście meczu rugbistów, dotyczy samej możliwości rozegrania spotkania na murawie hybrydowej w takich warunkach. Przypomnijmy, że boisko najpierw było pokryte śniegiem, a następnie bardzo nasiąkło, gdy biały puch zaczął się rozpuszczać.
Zdaniem Łukasza Kucharskiego, dyrektora Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, który opiekuje się obiektem, organizator meczu, a więc Master Pharm Rugby Łódź, miał argumenty, by podjąć decyzję zarówno o rozegraniu meczu, jak i jego odwołaniu. Ostatecznie rugbiści postanowili rozegrać ligowe spotkanie z Ogniwem Sopot.
– My później rozliczamy klub z „efektów” eksploatacji boiska. Gdyby się okazało, że murawa została zniszczona, to byśmy wyciągnęli stosowne konsekwencje, włącznie z tym, że byśmy zablokowali dostęp drużyny do boiska – wyjaśnia Kucharski.
Nic takiego jednak nie miało miejsca. Zdaniem dyrektora MOSiR-u boisko było w niezłym stanie i nie ma zagrożenia, by było ono wyłączone z eksploatacji.
– Jako administrator obiektu widzimy to tak, że jeśli najemca wykorzystuje obiekt zgodnie z wytycznymi i harmonogramem, będąc jednocześnie zobowiązanym do wypełnienia przepisów narzuconych przez ligę, to nic nam do tego – mówi Kucharski. – Ja widziałem to boisko i to nie jest tak, że jest ono zaorane, zniszczone i do niczego się nie nadaje.
Swoje zdanie na ten temat mają także przedstawiciele Master Pharm Rugby Łódź.
– Wracamy do początków budowy ośrodka. Zbudowano trzy boiska – syntetyczne, do rugby i do piłki nożnej. Niestety to do piłki nożnej zostało źle zrobione i teraz nagle się okazuje, że oni nie mogą grać meczów na boisku trawiastym, tylko grają na hybrydzie – mówi Mirosław Żórawski z Master Pharm Rugby Łódź, przypominając, że boisko naturalne zostało stworzone z myślą o treningach piłkarskich, a nie rozgrywaniu meczów ligowych.
– To nie było dziełem przypadku. Wydaje mi się, że gdyby to było boisko, na którym można byłoby rozgrywać mecze, to mielibyśmy do czynienia z wzmożoną eksploatacją. A tak, nie ma możliwości, by istniało zagrożenie, że oprócz harmonogramów treningowych wskakują nam tam jakieś rozgrywki – tłumaczy z kolei Kucharski.
CZYTAJ TAKŻE >>> Widzew będzie miał klubowy autokar
Jak zaznacza Mirosław Żórawski, temat boiska na Łodziance to tylko drobny pretekst. Prawdziwy problem leży gdzie indziej.
– Widzew i ŁKS chcą mieć wszystko dla siebie. Widzę, że niektórzy pozapominali o tym, że to są stadiony miejskie. Teraz obydwa stadiony są obrandowane i obydwa kluby chciałyby je całkowicie opanować i nie życzą sobie tam rugby. A przypominam, że te obiekty powstawały dla rugby i piłki nożnej.
Fakty są takie, że zarówno stadion przy al. Piłsudskiego, jak i ten przy al. Unii, są dostosowane do rozgrywek rugby. Tak samo jest z boiskiem hybrydowym na Łodziance.
– Wszędzie było uwzględniane rugby – podkreśla Żórawski.
Inaczej na to patrzą w Łódzkim Klubie Sportowym. Przedstawiciele ŁKS-u twierdzą, że głównym problemem jest brak miejsca, w którym rugbiści Budowlanych mogliby „osiąść” na stałe i tam rozgrywać swoje mecze, nie musząc przy tym korzystać z boisk, na których gra się w piłkę nożną.
– Doceniając bardzo bogate tradycje łódzkiego rugby, uważamy, że powinno mieć ono swoje jedno własne miejsce do rozgrywania meczów ligowych i pucharowych. Sytuacja, kiedy mecze rugbistów odbywają się na kilku różnych stadionach w ciągu jednego sezonu, nie służy ani samym rugbistom, bo w tym przypadku trudno mówić o atucie własnego boiska, ani też klubom, w tym ŁKS-owi, które na co dzień korzystają z obiektów budowanych z myślą przede wszystkim o rywalizacji piłkarskiej – mówi Bartosz Król, rzecznik prasowy ŁKS-u.
Z kolei w Widzewie apelują do środowiska rugby o to, by nieco rozsądniej korzystać z boisk i dbać o to, by, szczególnie wczesną wiosną, nie narażać murawy na duże zniszczenia.
– Jeśli warunki są naprawdę trudne, tak jak miało to miejsce w trakcie meczu z Ogniwem Sopot, to warto, by wspólnie z operatorem obiektu pomyśleć o tym, że może lepiej odpuścić i przełożyć mecz. Tak jak my, kiedy przenieśliśmy mecz na inne boisko, żeby tej murawy nie niszczyć – mówi Marcin Tarociński, rzecznik prasowy Widzewa, który odniósł się także do kwestii gry rugbistów na stadionie przy al. Piłsudskiego 138.
– Natomiast jeśli chodzi o stadion, to nikt nie ma zamiaru „wyrzucać” stąd rugbistów. Warto się jednak zastanowić nad tym, by rozgrywali oni na tym stadionie mecze najważniejsze, kiedy to zainteresowanie spotkaniami jest większe, bo to przecież stadion na 18 tysięcy ludzi – mówi Tarociński. – Dochodzi jeszcze kwestia murawy. Wczesną wiosną, kiedy boisko pozostawia jeszcze wiele do życzenia, regularne mecze rugby doprowadzają do tego, że jest ona tylko w gorszym stanie – dodaje.
W ciągu ostatnich miesięcy udało się wypracować pewien kompromis, dzięki czemu mecze piłki nożnej i rugby nie odbywają się po sobie dzień po dniu. Ale to na razie tylko „kropla w morzu”. Zdaniem Mirosława Żórawskiego głos w tej sprawie powinny zabrać władze Łodzi.
– Bez debaty z udziałem przedstawicieli Miasta będą tylko rodzić się konflikty, które nikomu nie są potrzebne. My nie szukamy zwady, nie chcemy się konfrontować. Od 2016 roku graliśmy po obu stronach miasta i było dobrze. Chociaż przecież dla nas granie na trzech obiektach też nie jest komfortowe – zaznacza przedstawiciel łódzkich rugbistów.
CZYTAJ TAKŻE >>>Juliusz Letniowski blisko powrotu do gry w Widzewie
Marek Kondraciuk, dyrektor Wydziału Sportu UMŁ przyznał, że jest dobrej myśli, a kluczem do wypracowania porozumienia pomiędzy Widzewem a Budowlanymi jest chęć współpracy.
Z pytaniem dotyczącym meczów rugby na dwóch stadionach miejskich zwróciliśmy się także do Miejskiej Areny Kultury i Sportu, czyli miejskiej spółki, która zarządza stadionami przy al. Unii i al. Piłsudskiego.
– Oba stadiony są do dyspozycji rugbistów w zależności od terminarza i stanu murawy – mówi Karol Sakosik, rzecznik prasowy MAKiS-u. – My jesteśmy w gotowości, zapraszamy rugbistów, zawsze chętnie otworzymy kalendarz i spróbujemy dopracować wszystkie szczegóły – dodaje.
Nie jest tajemnicą, że każde wydarzenie na obiekcie zarządzanym przez MAKiS to zarobek dla spółki, do której Miasto i tak dokłada praktycznie co rok. Dlatego też im więcej wydarzeń na miejskich stadionach, tym dla MAKiS-u lepiej.
Wiadomo, że rugbiści rozegrają w tym roku dwa mecze na stadionie przy al. Piłsudskiego, ale dopiero na przełomie maja i czerwca, a więc już po zakończeniu piłkarskiego sezonu. Natomiast na stadionie przy al. Unii rugby w tym sezonie się już raczej nie pojawi. Dlatego też zdaniem Kondraciuka, nie można mówić o „dzieleniu” stadionu z rugbistami. Co więcej, by uniknąć niedomówień w kolejnych latach, już w lipcu ma dojść do spotkania z udziałem przedstawicieli łódzkich klubów, magistratu oraz MAKiS-u, podczas którego ustalony zostanie harmonogram meczów rugby na miejskich obiektach w sezonie 2022/2023. To będzie szczególnie istotne w przypadku awansu jednego bądź obu łódzkich klubów piłkarskich do PKO Ekstraklasy.
Wówczas wymarzonym rozwiązaniem dla wszystkich zainteresowanych stron byłoby powstanie miejskiego ośrodka dla łódzkiej piłki owalnej, z którego korzystać mogłyby zespoły nie tylko zespoły rugby, ale także m.in. futbolu amerykańskiego. Szanse na powstanie takiego ośrodka w najbliższej przyszłości są jednak zerowe, bo budżet Miasta jest w kiepskim stanie, a do tego w ostatnich latach w Łodzi zrealizowano kilka sportowych inwestycji. Zespół Master Pharm Rugby Łódź będzie więc skazany na grę w różnych miejscach, a z takiego rozwiązania nie będą zadowoleni ani rugbiści, ani Widzew i ŁKS.
CZYTAJ TAKŻE >>> Widzew panikuje? UMŁ: „Wszystkie zalecenia zostaną uzupełnione”