Nadchodzą ciężkie czasy dla łódzkiego sportu. Epidemia koronawirusa bardzo negatywnie wpływa na kondycję finansową dotychczasowych sponsorów klubów. Problematyczne będzie także uzyskanie dofinansowań z Urzędu Miasta Łodzi.
Wiceprezydent Joanna Skrzydlewska przyznała w programie „Piłka meczowa” w TOYA TV, że istnieje niebezpieczeństwo braku miejskich dofinansować dla łódzkich klubów. To bardzo zła informacja dla łódzkiej siatkówki, łódzkiego rugby, łódzkiego żużla, łódzkiej koszykówki i łódzkiej piłki nożnej. Kluby bez dotacji z UMŁ tracą sporą część budżetu.
– Nie mogę wykluczyć czarnego scenariusza, choć jest on dla mnie ostatecznością. Przez ostatnie miesiące walczyłam o to, by zwiększyć tę dotację i kluby mogły otrzymać dotację na drugie półrocze. O konkretach będziemy mogli mówić po komunikacie minister Milewicz, która obiecała pomoc i wsparcie dla samorządów – powiedziała Joanna Skrzydlewska.
Już dziś wiadomo, że powrót do normalności po epidemii koronawirusa będzie niezwykle kosztowny. Nie ma się co dziwić, że sport nie będzie priorytetem dla władz Łodzi. W kolejce są przecież m.in. przedsiębiorcy, placówki oświatowe i szpitale.
– Każdy samorząd będzie walczył o utrzymanie miejsc pracy, o przedsiębiorców. Później mamy zdrowie, pomoc społeczną… Musimy pamiętać o osobach starszych. A kultura i sport to pewnego rodzaju rozrywka, przyjemność – dodała wiceprezydent Łodzi.
Nie jest tajemnicą, że dochody miasta spadną drastycznie. Do kasy miasta wpłynie kilkanaście milionów złotych mniej. Przed władzami Łodzi niezwykle trudne zadanie, którym głównym celem jest zminimalizowanie strat, także wśród łódzkich klubów sportowych. To, że łódzki sport dostanie po głowie, jest niestety nieuniknione.
fot. Marian Zubrzycki