Czy w nowym Widzewie zobaczymy którego z graczy rezerw czerwono-biało-czerwonych?
Sezon 24/25 wielkimi korkami zbliża się do końca. Następna kampania będzie dla Widzewa inna, bo zespół czeka rewolucja. Drużynę może wzmocnić nawet dziesięciu nowych piłkarzy. Nie jest tajemnicą, że łodzianie obserwują rynek zagraniczny, szczególnie chorwacki. Będą też jednak Polacy i gracze z polskiej ligi. Gorący okres dopiero przed nami, ale można się spodziewać, że plotki wokół Widzewa będą się w mediach pojawiać wyjątkowo często. To też jednak dobry czas, by przyjrzeć się kogo przydatnego czerwono-biało-czerwoni już u siebie mają. I nie mamy na myśli kadry pierwszego zespołu, a czwartoligowe rezerwy.
Już za chwilę awansują one do III ligi. Zrobią to w kapitalnym stylu, bo póki co podopieczni Michała Czaplarskiego nie przegrali ani razu. Owszem, to dopiero piąty poziom rozgrywkowy, ale i tak robi wrażenie. Szczególnie, że łodzianie tkwią w nim od lat. W środę drugi zespół RTS-u w ramach półfinałowego meczu Wojewódzkiego Pucharu Polski miał okazję zmierzyć się z rywalem grającym na codzień poziom wyżej, czyli z Unią Skierniewice. To drużyna, która również jest bliska awansu. Na sześć kolejek przed końcem jest liderem tabeli i bardzo prawdopodobne, że przyszły sezon rozpocznie jako beniaminek II ligi.
Na tle takiego przeciwnika widzewiacy nie mieli większych szans. Przegrali wyraźnie 1:6. Jeśli ekipa Czaplarskiego chce utrzymać się w lidze rok potrzebne są wzmocnienia. Ale czy mimo to w obecnej kadrze znajdują się gracze warci uwagi trenera Zeljko Sopicia? Chorwat oglądał środowy mecz na Łodziance. Czy ktoś mógł wpaść mu w oko?
Niestety, po takiej porażce ciężko wskazać jakieś pozytywy. Zawodnicy tacy jak Nikodem Stachowicz, Leon Madej, Jakub Grzejszczak, Kajetan Radomski, Kamil Andrzejkiewicz czy Daniel Gryzio to zdolni, młodzi ludzie, których trzeba cały czas obserwować, ale na ten moment żaden z nich nie byłby wzmocnieniem pierwszego zespołu Widzewa. Jednak stopniowe włączanie ich do gry z pewnością może przynieść z czasem wiele korzyści. W ten sposób zaczynał przecież choćby Kamil Cybulski.
W meczu z Unią wystąpili jednak również gracze, którzy na codzień trenują z ekstraklasowym zespołem Widzewa. Mowa o bramkarzu, Janie Krzywańskim i stoperze, Pawle Kwiatkowskim. Ich postawa mogła rozczarować. Sam fakt, że widzewiacy stracili sześć goli sprawia, że ocena ich występu może być wyłącznie negatywna. Sam Kwiatkowski popełnił fatalny błąd przy pierwszym golu dla skierniewiczan. Źle przyjął piłkę, która odskoczyła mu na dwa metry i dopadł do niej przeciwnik, który bez problemów pokonał Krzywańskiego. Sprokurował też rzut karny. Od zawodników, którzy regularnie znajdują się kadrze meczowej RTS-u, aspirują by grać w jego pierwszym składzie, wymaga się by podnosili poziom drużyny z piątego poziomu rozgrywkowego. Tu niestety tego nie zobaczyliśmy.