Trzy podmioty chcą kupić Widzew, ale droga do sprzedaży komuś klubu jest bardzo daleka.
W czwartek pojawiła się informacja, że nowym właścicielem Widzewa został Moises Israel Garzon, biznesmen izraelskiego pochodzenia z Hiszpanii, który jest m.in. współwłaścicielem Numancii, grającej w Segunda B w Hiszpanii. Jedni pisali o ofercie Garzona, a portal Meczyki.pl ogłosił wręcz, że do transakcji już doszło. Dziennikarz Tomasz Włodarczyk, który zapewniał, że sprawdził te informację w trzech źródłach, potem się z tego wycofał.
Prawda jest taka, że Widzew nie został nikomu sprzedany i do tego tak naprawdę daleka droga. Wyjaśnił to w oficjalnym radiu klubowym Piotr Pietrasik, czyli szef stowarzyszenia RTS, które jest właścicielem Widzewa
– Według mnie obecna formuła właścicielska się wyczerpała. Musimy pamiętać, że stowarzyszenie powstało po to, żeby reaktywować Widzew, nigdy nie chcieliśmy tak długo go prowadzić. Stało się inaczej, ale już doszliśmy do momentu, w którym bardzo przydałby się nam stabilny partner, który pozwoliłby wrócić Widzewowi na należne mu miejsce w polskiej piłce – dodał.
Pietrasik zdradził, że są chętni na przejęcie klubu. Oferty są trzy – dwie z zagranicy i jedna z Polski. We wtorek członkowie stowarzyszenia RTS mają o nich rozmawiać. Wtedy właśnie po raz pierwszy się z nimi zapoznają. – Nie oznacza to jednak, że już wtedy dojdzie do sprzedaży klubu. Jeżeli jedna z ofert będzie na tyle dobra, że członkowie stowarzyszenia większością głosów zdecydują o podjęciu rozmów, to dopiero od tego momentu będziemy oficjalnie negocjować – powiedział Pietrasik.
I dodał, że to też jeszcze nie koniec, bo… – Jeżeli któraś z ofert będzie satysfakcjonująca, to wybierzemy zespół negocjacyjny i rozpoczniemy oficjalne rozmowy w sprawie sprzedaży części akcji klubu. Albo dojdziemy do porozumienia, albo nie.
Autor: Janek