Na osiem kolejek przed końcem sezonu Widzew uzbierał 2225 minut młodzieżowców. Wciąż musi więc je liczyć, by nie płacić kary na koniec rozgrywek.
Każdy klub musi mieć 3000 minut rozegranych przez młodzieżowców. A raczej powinien, bo tylko wtedy nie zapłaci grzywny. Niektórzy tak zresztą zamierzają zrobić, bo w Rakowie Częstochowa, który jest głównym faworytem do mistrzostwa, młodzi polscy piłkarze byli na boisku zaledwie przez 731 minut (24,4 procent) i nie ma już szans, by Raków uzbierał 3000 minut w sezonie.
CZYTAJ TAKŻE: Wychowanek Widzewa zadebiutował w jedenastce. Jak wypadł?
205 procent normy ma już za to Zagłębie Lubin, a jeszcze pięć innych klubów jest już spokojnych. To Legia Warszawa, Górnik Zabrze, Piast Gliwice, Warta Poznań i Jagiellonia Białystok, a zaraz dołączy do tego grona Cracovia.
Widzew w tej chwili ma na koncie 2225 minut. W ostatniej kolejce coś od siebie dołożyli Filip Zawadzki (58 minut) oraz Jakub Sypek (32 minuty). Łódzki klub ma 74,2 procent wymaganych minut. Ma więc jeszcze możliwość, by wyjść na zero, a nawet przekroczyć 3000 minut do końca sezonu. W jednym meczu można maksymalnie dołożyć do puli 270 minut, a że meczów do końca pozostało jeszcze osiem, to do rozegrania przez młodzieżowców jest 2160 minut. To oczywiście mało prawdopodobne, a wręcz w przypadku Widzewa, którego trener Janusz Niedźwiedź nie stawia raczej na młodych zawodników, niemożliwe.
Potrzeba jeszcze 775 minut i to jest do zrobienia, chociaż będzie wymagało jednak odważniejszego postawienia na młodzież. Gdyby łódzki klub przeszedł teraz na system obowiązujący w poprzednim sezonie: chociaż jeden młodzieżowiec w składzie od pierwszej do ostatniej minuty, to Widzew uzyskałby 720 minut (8 meczów po 90 minut). Brakowałoby więc 55 minut. W każdym razie trzeba będzie liczyć: minuty, a potem być może także pieniądze.