Łodzianie przegrali drugi mecz z rzędu. Czy porażka Widzewa z Motorem powinna kogoś dziwić?
Po przyjściu do Widzewa trenera Zeljko Sopicia, kilka tygodni wyglądało jak sielanka. Łodzianie najpierw w dobrym stylu ograli Piasta w Gliwicach, a później zwyciężyli u siebie z Lechią. Pierwsza porażka przyszła w Kielcach, zaś w Wielką Sobotę w Sercu Łodzi, RTS uległ Motorowi Lublin. Widzew nie wyglądał źle, w porównaniu z meczem z Koroną wyglądał wręcz świetnie, ale od nieskuteczności łodzian bolały zęby.
Koncertowo zmarnowana zima przez władze łódzkiego klubu odbija się teraz na wynikach. Zmiany, do których doszło w trakcie rundy wiosennej, powinny nastąpić dużo wcześniej. Trener Sopić cudotwórcą nie jest i nie on podejmuje decyzje za zawodników. A ci w starciu z Motorem, pod bramką rywali wielokrotnie wybierali złe opcje.
Przed sezonem mówiono o tym, że zespół został solidnie wzmocniony, a zimą uspakajano, że wszystko idzie w dobrą stronę. Rzeczywistość okazała się być inna i RTS ma skład ligowego przeciętniaka. Tu coś wygra, tam coś przegra. Raz zawodnikowi X wyjdzie fantastyczny mecz, a raz zagra fatalnie. Brak powtarzalności, jak to w średniaku. Wydaje się, że kibice to już z jednej strony zrozumieli, ale ich oczekiwania ponownie pobudziły wielkie zmiany przy Piłsudskiego. Wszyscy chcieliby, żeby RTS już teraz był silniejszy, bo przecież ma najbogatszego w całej lidze właściciela, doświadczonego dyrektora sportowego i trenera, który w swoim rodzimym kraju ma mocne nazwisko.
Nic nie wydarzy się jednak od razu, ten prawdziwy “nowy Widzew” zobaczymy dopiero w następnym sezonie. I też będzie potrzeba czasu, żeby wszystko wyglądało tak jak należy, bo skład czerwono-biało-czerwonych będzie się bardzo różnić od obecnego. Do końca aktualnego sezonu zostało pięć meczów. Łodzianie matematycznie cały czas mają szansę na spadek, choć prawdopodobieństwo, że tak się stanie jest bardzo małe. Tu należy szczególnie docenić te trzy wygrane z GKS-em, Piastem i Lechią. Bez nich, dziś przy Piłsudskiego byłoby bardzo gorąco.
Widzew tą porażką udowodnił po prostu, że jest przeciętny. Ale to nie wina trenera Zeljko Sopicia, Mindaguasa Nikoliciusa, czy samych piłkarzy. To konsekwencja złych decyzji w letnim okienku transferowym i jeszcze gorszych w zimowym. Bo jak nazwać to, że obecnie Widzew ma w składzie jednego nominalnego napastnika i jest nim Hubert Sobol? Gdzie jest realne zastępstwo dla sprzedanego zimą Imada Rondicia? Czy naprawdę wiarę pokładano w Saidzie Hamuliciu, który nie strzelił gola od dwóch lat? To właśnie z przodu widać największe braki w RTS-ie.
Nie pozostaje nic innego niż ugrać jeszcze kilka punktów, dotrwać do końca tego sezonu i obserwować letnie zmiany w składzie. A jest co zmieniać.