Już po raz drugi w tym sezonie Widzew zremisował mecz, mimo że przegrywał grając w dziesiątkę.
Trener Widzewa wyszedł z założenia, że zwycięskiego składu się nie zmienia i mecz z Radomiakiem rozpoczęło dziesięciu graczy, którzy grali od początku z Koroną Kielce. Nieobecnego z powodu kontuzji Patryka Stępińśkiego zastąpił tylko debiutant Kacper Gach. Druga roszada miała miejsce na ławce, bowiem Enkeleid Dobi został ukarany za czerwoną kartkę sprzed tygodnia.
Rywal był silniejszy niż Korona, bo Radomiak jest jednym z kandydatów do awansu. Pierwszy dobrą okazję miał Widzew. Po rozegraniu rzutu rożnego Mateusz Michalski miał piłkę w polu karnym, ale strzelił za wysoko. Szkoda, bo był blisko bramki. W odpowiedzi Karol Angielski kopnął płasko z ok. 20 m, jednak Jakub Wrąbel zdążył sparować piłkę na słupek.
Mecz był ciekawy, dość szybki, a Widzew dłużej utrzymywał się przy piłce. Narażał się jednak na kontry, które były bardzo groźne. Goście starali się strzelać z dystansu, na szczęście, albo niecelnie, albo tak, że Wrąbel był w stanie bronić. Łodzianie w 17 minucie przejęli piłkę, Piotr Samec-Talar dośrodkował, ale Mateusz Cichocki w ostatniej chwili uprzedził Pawła Tomczyka i Michalskiego, którzy mieli przed sobą pustą bramkę.
Później było już tylko gorzej dla Widzewa, bo silni fizycznie zawodnicy z Radomia zaczęli wygrywać pojedynki. Kulminacja widzewskich nieszczęść miała miejsce między 36 a 38 minutą. Najpierw spóźniony Mateusz Możdżeń zamiast w piłkę, trafił w nogę rywala i został usunięty z boiska. Chwilę później w zamieszaniu przed polem karnym Angielski strzelił niezbyt mocno, próbujący jednak interweniować Krystian Nowak zmienił tor lotu piłki i zaskoczył Wrąbla.
Taktyka Widzewa legła w gruzach. Szkoda, bo drużyna naprawdę nie grała źle. Brakowało przebojowości w ataku, takiej, jaką dawał Radomiakowi Angielski. Słabo prezentował się Tomczyk, przegrywający pojedynki z obrońcami. Chaotyczny był Michalski, a Samiec-Talar nie miał okazji się rozpędzić.
Radomiak mógł podwyższyć prowadzenie, ale Wrąbel zdołał wybić lecącą w “okienko” piłkę po strzale z rzutu wolnego. Odpowiedzią Widzewa było uderzenie Łukasza Kosakiewicz w środek bramki
Radomiak jest drużyną, która nie lubi prowadzić gry. Zwykle czeka na okazję do kontry. Tak też było w drugiej połowie, kiedy po kilku minutach kontroli radomianie cofnęli się. Niespodziewanie to Widzew zaczął przeważać. W 58 minucie łódzcy zawodnicy wyprowadzili ładną akcję: Daniel Tanżyna podał do Michalskiego, ten do Samca-Talara, lecz młody gracz nie zdecydował się na strzał.
Po godzinie gry na boisku pojawili się Marcin Robak oraz Michael Ameyaw i w ataku zrobiło się ciekawiej. Widzewiacy byli jeszcze agresywniejsi i wreszcie tej agresji zaczęło coś wynikać. Wreszcie w 72 minucie Michalski odebrał piłkę obrońcy, podał do Robaka, a ten niczym Robert Lewandowski zmienił piętą kierunek lotu piłki, ale bramkarz obronił. Piłka trafiła pod nogi Muchy, a ten z bliska kopnął do siatki. To była zasłużona nagroda nie tylko za ambicję, lecz także za dobrą grę.
Radomianie zgłupieli, bo gra w ataku pozycyjnym nie jest ich mocną stroną. To Widzew był groźniejszy. Nie stwarzał stuprocentowych okazji, jednak zaskakująco często był pod bramką rywali. Świetną akcją popisał się Robak, ogrywając trzech radomian, a Ameyaw potrafił utrzymywać się przy piłce, wymuszając faule.
Dopiero w końcówce Radomiak stanął przed szansą. Dominik Sokół zwiódł Tanżynę, strzelił, a piłka odbiła się od nierówności boiska, jednak Wrąbel jakimś cudem ją odbił. W odpowiedzi po akcji Robaka z Bartłomiejem Poczobutem okazję miał Ameyaw, ale nie zdecydował się na uderzenie, mimo że był w polu karnym.
Widzew zyskał punkt, co przy niesprzyjających okolicznościach, jakimi była gra w osłabieniu przez godzinę, jest naprawdę dużym osiągnięciem. Powtórzy to, czego dokonali jesienią w spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec. Łódzcy piłkarze pokazali, że stać ich na walkę z najsilniejszymi w pierwszej lidze.
Widzew Łódź – Radomiak Radom 1:1 (0:1)
Bramki:
0:1 – Angielski (38)
1:1 – Mucha (72)
Widzew: Wrąbel – Kosakiewicz, Nowak, Tanżyna, Gach – Michalski (86. Kun), Mucha (90.+4 Grudniewski), Możdżeń, Samiec-Talar (61. Ameyaw) – Kita (46. Poczobut), Tomczyk (61. Robak)
Radomiak: Kochalski – Cichocki, Rossi, Bodzioch – Bogusz, Kaput, Radecju (77. Gąska), Karwot (59. Fortes), Abramowicz – Leandro (77. Kozak), Angielski (88. Sokół)
Czerwona kartka: Możdżeń (36 minuta)
Żółte kartki: Gach, Ameyaw – Abramowicz