Przez ponad godzinę zanosiło się na powtórkę z ostatnich lat, czyli dużo szumu przed polskim klasykiem, z miernym zakończeniem. Ale w końcówce zobaczyliśmy Widzew z widzewskim charakterem i indywidualnościami.
Kolejny raz dał szansę kolegom na odrabianie niewielkich, jednobramkowych strat. Tego trzeba oczekiwać od bardzo dobrego bramkarza, jakim jest Ravas.
Więcej niż poprawny występ kapitana. W defensywie dobry, w ofensywie starający się grać odważnie i niekonwencjonalne.
Legia jest lepszą drużyną od Widzewa, ale za sprawą obrony kierowanej przez Szotę jej możliwości zostały mocno ograniczone. Ma braki, które nadrabia inteligencją.
Najwaleczniejszy z widzewiaków. Twardy, waleczny, jeżdżący na tyłku. Wychowanek Legii z widzewskim charakterem.
Miał piękną asystę przy golu Hansena, a jako jeden z niewielu ofensywnych piłkarzy Widzewa czasami nawet wygrywał siłowe pojedynki z przeciwnikami. Zarzut do Milosa, to często za wolna gra, dlatego przeciwnicy zabierali mu piłkę.
Największy pechowiec w Widzewie, bo próbując naprawić błąd kolegi strzelił samobója. Ale bez niego widzewski środek pola nie istnieje, zwłaszcza, gdy obok Czecha biega Letniowski…
Ile słabych meczów trzeba rozegrać, żeby przekonać trenera, że z tej mąki chleba nie będzie? Potencjalnie najbardziej kreatywny z pomocników nie ma żadnych liczb – ani goli, ani asyst, ani kluczowych podań, ani dośrodkowań. Za to masę strat i pozorowanej gry w defensywie.
Fatalny występ. Na jego konto można zapisać oba stracone gole. Przy pierwszym patrzył jak Wszołek strzela, przy drugim patrzył, jak Josue dośrodkowuje. Mecz z Legią mocno go zweryfikował.
Jest najlepszy z widzewskich młodzieżowców, dlatego aż strach pomyśleć, jak słabi muszą być inni…
Za chwilę wszyscy zapomnimy, że po transferze był rewelacją nie tylko przy al. Piłsudskiego, ale w całej lidze. Chwilami można odnieść wrażenie, że udaje zaangażowanie. Na jego obronę trzeba podnieść to, że nie ma kto podać mu piłki.
Najlepszy zawodnik Widzewa w szlagierze. Od początku do końca był niesamowicie zaangażowany, a oprócz waleczność i determinacji, pokazał duże umiejętności. No i strzelił kolejnego ważnego gola.
Bardzo dobra zmiana. Po jego wejściu na boisko Legia straciła przewagę w środku pola, a Widzew zaczął stwarzać sobie okazje bramkowe.
Gdyby wykorzystał sytuację z ostatniej minuty, zostałby bohaterem prawie jak kiedyś Sławomir Majak, Dariusz Gęsior czy Andrzej Michalczuk. Długo trwało, zanim zaczął pokazywać duże umiejętności, o jakich mówiono przy transferze. Jako jeden z nielicznych widzewiaków potrafi sam stworzyć sobie szansę, piłka szuka go w polu karnym i zdobywa naprawdę ważne gole. A miało go już nie być…
Julian Shehu i Łukasz Zjawiński – grali za krótko, żeby ich ocenić.
Bartłomiej PawłowskiKristoffer HansenLegia WarszawaWidzew Łódź