To był wspaniały mecz, godny miana hitu kolejki. Widzew zremisował z Miedzią Legnica i pozostaje liderem pierwszej ligi.
Na przedmeczowej konferencji prasowej trener Janusz Niedźwiedź powiedział, że po raz pierwszy od dawna będzie miał pozytywny ból głowy przy wybieraniu składu. Oprócz Juliusza Letniowskiego, który zmaga się z kontuzją mięśni brzucha, Krystiana Nowaka, który ma problemy z łydką i Daniela Villanuevy do jego dyspozycji byli praktycznie wszyscy zawodnicy. W porównaniu do pucharowego spotkania z Jastrzębiem Niedźwiedź dokonał tylko jednej zmiany. Kacpra Karaska na skrzydle zastąpił Karol Danielak. Skład musiał być najmocniejszy, bo i stawka meczu była ogromna. Wygrywając, Widzew umocniłby się na pozycji lidera z pięcioma punktami przewagi nad Miedzią.
W pierwszych minutach spotkania Miedź ruszyła do ataku. Po błędzie Tomasza Dejewskiego, Makuch starał się dośrodkować w pole karne czerwono-biało-czerwonych, ale po interwencji obrońcy Widzewa, piłka wyszła na rzut rożny, który nie zagroził bramce Jakuba Wrąbla. Drużyna z Legnicy grała agresywnie, wysokim pressingiem. Łodzianie szybko włączyli się do twardej walki przez co początkowe minuty meczu były rwane.
W 10. Minucie spotkania widzewiacy ruszyli z kontrą. Przed polem karnym piłka trafiła pod nogi Montiniego, który zdecydował się na strzał z dystansu, ale przestrzelił. Miedź odpowiedziała błyskawicznym atakiem. Na szczęście dla drużyny Janusza Niedźwiedzia piłka w porę została wybita na rzut rożny.
Po kwadransie gry Widzew miał rzut wolny z bliskiej odległości. Gołębiowski zamiast strzelać zdecydował się dośrodkowywać, a Miedź zneutralizowała zagrożenie. Chwilę później legniczanie serią podań rozciągnęli obronę Widzewa, Carlos Martinez dośrodkował, głową uderzył Kamil Zapolnik, ale Jakub Wrąbel nie bez problemów zdołał obronić. Miedź nie poddawała się i po kilku sekundach znowu była w polu karnym Widzewa. Tym razem do pustej bramki nie trafił Makuch. Co się odwlecze to nie uciecze. Dosłownie pół minuty później Makuch minął Stępińskiego, i z ostrego kąta uderzył między nogami Wrąbla. Po sporym błędzie defensywy czerwono-biało-czerwonych w 24. minucie spotkania Miedź wyszła na prowadzenie.
Widzew szybko chciał wziąć się za odrabianie strat. Kun wysokim podaniem znalazł Montiniego. Włoch ruszył na bramkę. Szkoda, że przy przyjęciu piłki pomagał sobie ręką, bo wychodził sam na sam z bramkarzem. W tej samej akcji Montini doznał kontuzji i nie był w stanie kontynuować gry. Widzewska ławka jest na szczęście o tyle mocna, że zastępujący go Kacper Guzdek nie osłabił zespołu. Co więcej już po kilku minutach na boisku ruszył w pole karne gości i gdyby nie ofiarna postawa , Aurtenetxe, prawdopodobnie strzeliłby gola.
W końcowej fazie pierwszej połowy za rozgrywanie wzięli się środkowi obrońcy obu drużyn. Jedni i drudzy nie ustrzegli się błędów. Po błędzie obrony gospodarzy, do dogodnej sytuacji doszedł Śliwa. Po błędzie Miedzi, szansę na gola miał Kun. Strzał widzewiaka efektowną paradą nogami obronił Lenarcik. Po jednym z rajdów skrzydłem Kuna i Danielaka, piłka trafiła do Zielińskiego, który umieścił ją w bramce legniczan. Futbolówka wcześniej wyszła poza pole karne, więc sędzia nie uznał gola. Podobnie jak w przypadku Miedzi, podrażnieni widzewiacy dosłownie kilka sekund później wykorzystali rzut rożny. Tym razem Lenarcik popełnił szkolny błąd, i wyszedł z bramki, a Daniel Tanżyna zdołał zagarnąć piłkę i zdobyć gola.
Pierwsza połowa już miała się kończyć, ale piłkarze Miedzi i Widzewa zafundowali kibicom prawdziwy kalejdoskop emocji. Najpierw czterech zawodników gospodarzy atakowało trzech obrońców gości. Guzdek za mocno wypuścił Hanouska, który niedokładnie dośrodkował. Legniczanie szybko wznowili, a głodny bramek Makuch ruszył w pole karne Widzewa. Miał przed sobą jednego obrońcę i bramkarza gospodarzy, orazwychodzącego na dogodną pozycję Dominugeza. Wychowanek SMS-u zdecydował się strzelać, na szczęście dla Widzewa – niecelnie. Pełna emocji pierwsza połowa zakończyła się zasłużonym remisem.
Widzew bardzo dobrze wszedł w drugą połowę. Łodzianie już po minucie zagrozili bramce Miedzi świetnie wykonanym rzutem rożnym. Duża w tym zasługa Mateusza Michalskiego, który w przerwie zmienił Gołębiowskiego i wziął na siebie ciężar gry. Kolejną doskonała okazję wypracował duet Kun – Danielak. Drugi z wymienionych uderzył na bramkę, ale strzał zastopował świetnie dysponowany Aurtenetxe. Legniczanie ruszyli z kontrą. Uderzenie Lehaire odbiło się od Tanżyny. Duża doza szczęścia i jeszcze więcej umiejętności pozwoliło Wrąblowi obronić ten strzał, chociaż stał na wykroku i wydaje się, że nikt nie miałby do niego pretensji gdyby pozwolił piłce znaleźć się w bramce, ale od bramkarza lidera pierwszej ligi musimy wymagać więcej.
Miedź zacieśniła szyki obronne, nie dopuszczając widzewiaków w swoje pole karne, więc zespół Niedźwiedzia z marnym skutkiem próbował strzałów z dystansu. Dopiero po godzinie gry słabo spisujący się Marek Hanousek błysnął ciekawym podaniem do Nunesa. Portugalczyka nieprzepisowo zatrzymał Lehaire. Widzew egzekwował rzut wolny z bliskiej odległości, piłkę w pole karne wstrzelił Michalski. Tym razem gospodarze nie wykorzystali jednego z najlepszych elementów jakimi dysponują w swojej taktyce i stały fragment gry nie zagroził bramce Miedzi. Dużo niedokładności wkradło się w grę widzewiaków, chociaż zaangażowania nie można im było odmówić. Nunes wpadł w pole karne, zgrał do Guzdka, który miał przed sobą tylko bramkarza. Napastnik zdecydował się na strzał z pierwszej piłki, a ta przeleciała nad słupkiem.
Na kwadrans przed końcem pierwszej połowy, Miedź odważnie zaatakowała Widzew. Piłkarze z Legnicy mogli cieszyć się z bramki, ale piłka trafiła w spojenie. Poczynali sobie coraz odważniej i gdyby Auretenxe był lepiej ustawiony, to być może wyszliby na prowadzenie. Trener Niedźwiedź zmienił świetnie grającego Nunesa, bo Portugalczykowi brakło sił. Jego miejsce zajął Mucha, a na skrzydło przeszedł Michalski. Im bliżej końca spotkania, tym lepiej grał Hanousek. Czech przejął piłkę w środku pola i posłał ją do rozgrywającego świetny mecz Kuna. Obrońcy gości w porę zażegnali zagrożenie. Po pojedynku z Zapolnikiem urazu doznał Stępiński. Widzewiak był na tyle zacięty, że pomimo szykowanej zmiany zgłosił gotowość do gry.
Hanousek stracił piłkę w środku pola i wydawało się, że Miedź będzie miała dogodną sytuację. Czech jest na tyle dobrze przygotowany motorycznie, że nie dość, że piłkę odzyskał to jeszcze świetnie podał ją do Kuna. Skrzydłowy Widzewa ruszył przez pół boiska i oddał minimalnie niecelny strzał z dystansu. Pozyskany z Sandecji zawodnik był najlepszym piłkarzem meczu.
Legniczanie ruszyli z kontrą, Makuch biegł po skrzydle i chociaż wydawało się, że nie stwarza zagrożenia. to Tanżyna bezpardonowo zaatakował zawodnika Miedzi za co sędzia ukarał go drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką. Ostatnie minuty spotkania zapowiadały się emocjonująco, tym bardziej, że na boisku pojawił się uwielbiany przez kibiców Przemysław Kita, który zmienił Danielaka.
Po rzucie wolnym Miedzi głową uderzał Matuszek, ale na szczęście dla widzewiaków, znowu kunsztem bramkarskim wykazał się Wrąbel. Sędzia doliczył cztery minuty, a grający w przewadze goście zepchnęli drużynę Niedźwiedzia do defensywny. Po raz kolejny Matuszek przetestował Wrąbla, który w niedzielne popołudnie był prawie bezbłędny i to jemu piłkarze Widzewa powinni w szatni podziękować za uratowany punkt. Chociaż zobaczyliśmy tylko dwie bramki, spotkanie pełne takiej dramaturgii i jakości piłkarskiej, na pewno zasługuje na miano meczu kolejki, jeżeli nie całej rundy jesiennej.
Widzew – Miedź Legnica 1:1 (1:1)
0:1 – Makuch 24.
1:1 – Tanżyna 43.
Widzew:
Wrąbel – Stępiński, Dejewski, Tanżyna – Zieliński, Hanousek, Kun, Nunes (76. Mucha) – Danielak (89. Kita), Gołębiowsk (46. Michalski) – Montini (27. Guzdek)
Miedź:
Lenarcik – Martinez, Mijusković, Aurtenetxe, Carolina – Tront, Dominguez – Śliwa, Lehaire (68. Matuszek), Zapolnik – Makuch
Żółte kartki: Tanżyna – Mijusković, Lehaire
Czerwona kartka: Tanżyna
Sędziował: Daniel Stefański
fot: Widzew