Jakub Świerczok i Dawid Kocyła to napastnicy, o których miał się starać Widzew w ostatnim czasie.
W kadrze Widzewa jest dwóch nominalnych środkowym napastników. Numerem jeden jest oczywiście Jordi Sanchez, a jego pierwszym zastępcą Łukasz Zjawiński. I o ile Hiszpan spisuje się naprawdę dobrze, o tyle młody zawodnik wypożyczony do końca z Lechii Gdańsk po prostu zawodzi. Jego jedynym atutem wydaje się to, że jest młodzieżowcem.
CZYTAJ TEŻ: Przed hitem Legia – Widzew. „Pękło” 20 tysięcy!
Ludzie odpowiedzialni w Widzewie za sport od dawna mówili, że w tym oknie transferowym szukają lewego wahadłowego oraz środkowego pomocnika, ale jak się okazuje poszukiwany jest też nowy napastnik. I chyba to dobry pomysł, bo wyobraźmy sobie, że tuż przed zamknięciem okna jakiś klub decyduje się dać duże pieniądze za Jordiego. Gdyby Hiszpan odszedł, Widzew zostałby tylko ze Zjawińskim i pewnie trener Janusz Niedźwiedź musiałby przesuwać do środka Bartłomieja Pawłowskiego. A sezon jeszcze długi.
Widzew interesował się m.in. Jovinio Flamarionem, Brazylijczykiem z Dinama Batumi, ale cena za tego piłkarza była zaporowa dla łódzkiego klubu. Teraz – o czym poinformował Tomasz Włodaerczyk z portalu Meczyki.pl – Widzew pytał o możliwość zakontraktowania Jakuba Świerczoka. Były reprezentant Polski ostatnio grał w Japonii, a raczej był tam zdyskwalifikowany za rzekome używanie zakazanych substancji dopingujących. 30-latek znów może grać i wrócił do Polski. Skorzystał jednak z oferty Zagłębia Lubin.
W piątek Mateusz Janiak z Weszło napisał z kolei, że łódzki klub chciał wypożyczyć z Wisły Płock Dawida Kocyłę. To 20-letni napastnik, który w tym sezonie wystąpił w 11 meczach i strzelił jednego gola. To więc także młodzieżowiec. I to się jednak raczej nie uda – bo jak pisze Janiak – sprawa rozbiła się o kwotę ewentualnego wykupu piłkarza.
Tak więc, Widzew pozostaje na razie z Jordim i Zjawińskim. Ale może jeszcze uda się kogoś ściągnąć. Okno transferowe zamyka się w środę.