Choć w drugiej połowie Widzew grał w dziesięciu przeciwko jedenastu zawodnikom GKS Jastrzębie, strzelił dwa gole i awansował na siódme miejsce w tabeli Fortuna 1. Ligi.
Po dwóch kolejnych zwycięstwach optymizm w Widzewie i wokół niego mocno wzrósł, tym bardziej, że przyjeżdżał jeden z najsłabszych zespołów w lidze. Także trener Enkeleid Dobi zachował się nietypowo dla siebie, zostawiając ten sam skład, który pokonał tydzień temu Stomil Olsztyn.
Boisko szybko jednak zweryfikowało optymizm, bo w pierwszej połowie Widzew nie oddał żadnego celnego strzału na bramkę, grał wolno, przewidywalnie, a remis zawdzięczał Jakubowi Wrąblowi, który dwa razy popisał się świetnym refleksem wybijając piłkę po uderzeniach rywali. Jakby tego było mało, w 45. min Marek Hanousek, dotąd jeden z nielicznych widzewiaków, którzy starali się wymyśleć coś niekonwencjonalnego, dostał drugą żółtą kartkę i poszedł do szatni osłabiając drużynę. Oba faule były głupie: pierwszy na bramkarzu, drugi – na połowie boiska.
Widzew nie miał tak dobrych okazji bramkowych jak GKS Jastrzębie. Kilka razy miał szansę na dobrą akcję, jednak zwykle czegoś brakowało. Albo Michael Ameyaw za długo zwlekał z podaniem do Marcina Robaka, choć obaj mieli naprzeciw siebie dwóch obrońców (8 min), albo – po świetnym zagraniu Hanouska i wymianie podań z Robakiem – Mateusz Michalski kopnął niecelnie z 16 m. Brakowało jednak agresji, jak w Olsztynie. Można było odnieść wrażenie, że piłkarze Widzewa liczą, że gol jakoś sam padnie.
I tak się stało po przerwie. Z rzutu wolnego wrzucał Patryk Stępiński, Daniel Tanżyna znalazł się przed bramkarzem i trochę przypadkowo skierował piłkę do bramki. Trzeci raz Widzew grał w Łodzi w osłabieniu i za każdym razem strzelał gola. Poprzednio wyrównywał z Zagłębiem Sosnowiec i Radomiakiem Radom.
Nie można stwierdzić, że było to prowadzenie zasłużone, ponieważ najlepszy w Widzewie był bramkarz. W 63 minucie fatalny błąd popełnił Tanżyna, tracąc piłkę przed polem karnym, i znów Wrąbel musiał ratować zespół broniąc mocny strzał Marka Mroza z dystansu.
Słabiej niż w poprzednich spotkaniach grał tym razem Ameyaw. 20-latek ma jednak ogromne umiejętności i pokazał je w 67 minucie. Po kontrze doskonale podał do Michalskiego, któremu pozostało wepchnąć piłkę do siatki. Zrobiło się spokojniej…
Widzew zaczął kontrolować mecz i wypracowywać sobie kolejne sytuacje. Gola zdobył Michalski, sędzia jednak go nie uznał, bo wcześniej łodzianin faulował. Groźnie strzelali Tanżyna (celnie) i Paweł Tomczyk (w boczną siatkę). Dobrą zmianę dał Patryk Mucha, dużo biegający, biorący udział w każdej akcji.
W końcówce GKS nacisnął mocno i Wrąbel znów musiał ratować drużynę fantastycznymi interwencjami. Udało się jednak utrzymać prowadzenie i Widzew wygrał trzeci kolejny mecz. A ostatniego gola stracił w derbach Łodzi.
Widzew Łódź – GKS Jastrzębie 1:0 (0:0)
1:0 – Tanżyna (51)
2:0 – Michalski (67)
Widzew: Wrąbel – Stępiński, Grudniewski, Tanżyna, Gach – Ameyaw (80. Samiec-Talar), Poczobut (89. Możdżeń), Hanousek, Michalski (80. Kun) – Kita (58. Kita), Robak (80. Tomczyk)
GKS Jastrzębie: Drazik – Zalewski (70. Słodowy), Komor, Szcześniak, Witkowski (79. Niewiadomski) – Ali, Bielak (79. Zejdler), Feruga (61. Rumin), Mróz, Jadach (61. Apolinarski) – Szczepan
Żółte kartki: Hanousek, Samiec-Talar – Witkowski
Czerwona kartka: Hanousek (45.)