Ostatnio tylko narzekamy i trochę trudno się dziwić. Bo Widzew już dawno powinien przypieczętować awans do PKO Ekstraklasy. Większość rywali już dawno odpadło, został jeden, który do tego zaczął tracić punkty. A drużyna z al. Piłsudskiego 138 wciąż nie daje rady postawić kropki nad i. Liczymy, że zrobi to w niedzielę w meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała, ale – wstyd się trochę przyznać – boimy się. To jeden mecz, wszystko może się zdarzyć, a forma widzewiaków nie jest najwyższa. Przegrali przecież dwa ostatnie mecze, grali bardzo słabo. Nie widzieliśmy też u nich determinacji, która powinna cechować drużynę walczącą o awans. Moglibyśmy pisać i pisać i pisać, o naszych obawach, o wszystkim, co w ostatnim czasie było złe w Widzewie. Ale czy to pomoże? Drużynie? Kibicom? Nam?
Tylko w ŁS! Marcin Kaczmarek: „Zastanówmy się, czy warto psioczyć na kogoś, kto awansował”
Spróbujmy inaczej. Powspominajmy wszystko to, co w tym sezonie się udało. A przecież udało się sporo. Drużyna sklecona była naprędce i wystartowała pięknie. Kilku piłkarzy momentami zachwyciło, trener Janusz Niedźwiedź też miał bardzo długi okres wspaniałej pracy – znakomitych wyborów, ofensywnej taktyki od pierwszej do ostatniej minuty. I to działało! Widzew, zwłaszcza po poprzednim sezonie, w tym dał nam wiele radości. I – co dzisiaj jest bezcenne – punktów. Widzew, nie licząc lidera, ma ich najwięcej spośród 17 zespołów.
Naprawdę był znakomity, a przecież na pierwszych treningach z nowym trenerem było tylko po kilkunastu zawodników. Do tego spora grupa to byli gracze, którzy zawiedli w poprzednich rozgrywkach. A jednak trener zbudował fajny zespół, który grał bardzo ofensywnie i wygrywał. W pierwszych trzynastu meczach Widzew przegrał tylko raz – 1:3 z Arką Gdynia – ale i w tym spotkaniu grał naprawdę dobrze. Wygrał zespół lepszy, ale nie ze słabeuszem, tylko z drużyną akurat tego dnia ciut gorszą.
Były w tym okresie efektowne zwycięstwa z Sandecją Nowy Sącz, Górnikiem Polkowice, GKS-em Katowice, Skrą Częstochowa i GKS-em Jastrzębie. Była też dwie udane rundy w Fortuna Pucharze Polski i porażka w trzeciej, ale po dobrym meczu, z Wisłą Kraków. Były zwycięstwo mimo straty gola z Zagłębiem Sosnowiec, heroiczna walka z Koroną Kielce i udana pogoń za ŁKS-em w derbach Łodzi (czyli była determinacja i wola walki!). Sporo było tych pięknych chwil jesienią.
W całym sezonie było ich 17. Więcej razy zwyciężyć udało się tylko Miedzi Legnica, która była poza zasięgiem wszystkich drużyn, i Arce Gdynia, która wygrała 18 spotkań. Widzew przegrał osiem razy i chociaż tych porażek jest oczywiście za dużo, to inni – nie licząc Miedzi – przegrywali tyle samo (Korona), albo więcej razy. W całym poprzednim sezonie czerwono-biało-czerwoni zwyciężyli tylko w 11 meczach. Jest więc duży progres.
W tym elemencie Widzew też jest w czołówce Fortuna 1. Ligi. Zdobył 51 bramek. Wiele z nich było pięknych, choćby wszystkie cztery w meczu z Górnikiem Polkowice, Karola Danielaka z GKS-em Jastrzębie, Mateusza Michalskiego z GKS-em Katowice, którą poprzedziło 14 podań, czy trafienia Bartosza Guzdka i Kacpra Karaska.
Zespołowość była przecież wielką siłą Widzewa. Gra nigdy nie opierała się, jak w innych drużynach, na jednym czy dwóch piłkarzach. W Widzewie każdy coś od siebie dawał. Marek Hanousek dbał o defensywę w środku pola, Juliusz Letniowski nakręcał ofensywną grę, Jakub Wrąbel świetnie spisywał się w bramce, Bartosz Guzdek szalał w ataku, wahadłowi wspierali i atak i obronę, a asysty zbierał Dominik Kun. Aż 23 piłkarzy strzelało w tym sezonie bramki dla Widzewa. Nie ma drugiej takiej drużyny w Polsce.
O nim już było, ale jeszcze warto o nim wspomnieć. Przecież jego drużyna, którą buduje ledwie od jedenastu miesięcy, jest wiceliderem Fortuna 1. Ligi. I może nim zostać, wciąż nie musi nawet oglądać się na innych, czy przegrają, czy stracą punkty. Wszystko w nogach i głowach jego piłkarzy. Janusz Niedźwiedź był wychwalany pod niebiosa jesienią. Nie mamy wątpliwości, że popełnił błędy, ale roboty jeszcze nie skończył. W niedzielę może wprowadzić Widzew do PKO Ekstraklasy. My błędy wybaczymy. A wy?
Widzewie, zagraj to jeszcze ten jeden raz.