
Żeby zbudować drużynę, która ma grać o mistrzostwo Polski i co roku grać o europejskie puchary, to tak – zawodnicy ocierający się o reprezentację Polski lub którzy mają duże doświadczenie w ligach zagranicznych muszą być brani pod uwagę – mówi nowy „dyrektor sportowy” Widzewa.
W Widzewie nie pracuje już Mindaugas Nikolicius, który przez ostatnie miesiące pełnił funkcję dyrektora sportowego. Latem Litwin hurtowo żegnał i zatrudniał nowych piłkarzy. Poszło na to ponad 6 milionów euro. Póki co nic to jednak nie dało, bo drużyna zajmuje dwunaste miejsce w tabeli i ma bliżej do strefy spadkowej, niż pucharowej.
Decyzję o rozstaniu z Niko podjął Dariusz Adamczuk, pełnomocnik zarządu od spraw sportowych. Były reprezentant Polski i dyrektor sportowy Pogoni Szczecin w oficjalnym komunikacie przekazał, że bierze to na siebie. Teraz powtórzył to również w wywiadzie, jakiego udzielił Interii. – Nie lubię podejmować takich decyzji, bo jak wiesz – pracując w Pogoni Szczecin nie zwolniłem żadnego trenera. To, co się dzieje teraz w Widzewie, na pewno nie służy klubowi i kibicom, ale uznaliśmy, że zmiany były potrzebne, by pójść do przodu – stwierdził. I dał do zrozumienia, że klub wydał dużo latem, a efekty wiadomo, jakie są. Nie chciał jednak wchodzić w szczegóły. – Mieliśmy też troszkę inną wizję budowania drużyny, ale to zostawiam między nami – powiedział.
Adamczuk stwierdził również, że właściciel klubu Robert Dobrzycki, dał jemu (a także Piotrowi Burlikowskiemu i Sławomirowi Rafałowiczowi) przestrzeń do działania. – Nie chcę mówić, że daje nam pełną dowolność, ale dość duże zaufanie już tak. Takie zaufanie miał też Niko. Na końcu właściciel oczekuje efektów – mówi Adamczuk. I dodał: – Chcę to jasno powiedzieć, że Robert nie jest zaangażowany w zmiany w Widzewie Łódź.
Oczywiście jest też sporo o przyszłości. – Ważne są dla nas te trzy mecze ligowe i mecz Pucharu Polski. One dadzą pewne odpowiedzi, bo mogą nam dać albo sytuację, że na wiosnę o nic już nie gramy i spokojnie budujemy drużynę, albo podłączamy się o grę w pucharach. Dziś wygranie trzech kolejnych meczów – co pokazał Radomiak – może pozwolić na wskoczenie do strefy pucharowej. Jeśli dobrze wszystko poukładamy, runda wiosenna będzie bardzo ważna – powiedział. Adamczuk przyznał też, że to on będzie odpowiedzialny za transfery.
Zaznaczył jednak, że na pewno zimą nie będzie wielu transferów, ale będą ma pewno. Do pierwszej jedenastki. – Żeby zbudować drużynę, która ma grać o mistrzostwo Polski i co roku grać o europejskie puchary, to tak – zawodnicy ocierający się o reprezentację Polski lub którzy mają duże doświadczenie w ligach zagranicznych muszą być brani pod uwagę – stwierdził.
Cały wywiad można przeczytać tutaj.
Dariusz AdamczukMindaugas Nikoliciustransfery WidzewaWidzew Łódź