Mattia Montini jest kontuzjowany, Bartosz Guzdek bez formy, a Paweł Tomczyk nie strzela nawet raz na rundę. Widzew ma kłopot z napastnikami.
W ostatnim czasie Widzew nie jest w najlepszej formie. W Fortuna 1. Lidze w pięciu kolejnych meczach nie wygrał ani razu. Zdobył w nich tylko 3 punkty i spadł na drugie miejsce w tabeli.
Wpływ na to miało kilka rzeczy. To choćby kłopoty w obronie: kontuzja Krystiana Nowaka, pauza Daniela Tanżyny, proste błędy Tomasza Dejewskiego i Michała Grudniewskiego i spadek formy Patryka Stępińskiego. W tych pięciu meczach Widzew stracił 10 goli, czyli średnio dwie na mecz. To sporo. Tym bardziej, że we wcześniejszych 13 kolejkach drużyna trenera Janusza Niedźwiedzia straciła ich tylko 9. Jest jednak nadzieja, że kłopoty z defensywą zaraz się zakończą, bo zdrowy i gotowy jest już Nowak, który jest najważniejszym punktem obrony.
Problem jest też jednak w ataku. W tym sezonie Widzew średnio zdobywał prawie 1,8 gola na spotkanie. W ostatnich pięciu ta średnia spadła do 1 bramki. Zresztą gołym okiem widać, że drużyna ma problem z przodu. Poważniej kontuzji doznał Montini, który przed nią był napastnikiem nr 1 w zespole. Jest szansa, że Włoch wróci do gry jeszcze w tym roku, ale na razie nie można na niego liczyć.
Z kolei formę stracił Bartosz Guzdek. 19-latek, który był odkryciem tego sezonu, swojego ostatniego gola strzelił w 12. kolejce. W siedmiu kolejnych meczach (jeden w Pucharze Polski) nie trafił do siatki, chociaż okazji mu nie brakowało.
– To młody chłopak, który ma wzloty i upadki. Ale spokojnie. Pracuje naprawdę dobrze. On też potrzebuje czasu. Był w super gazie, a teraz jest lekko pod formą, ale liczę, że w tym tygodniu będzie miał pozytywny bodziec i będzie rywalizował
– mówi trener Janusz Niedźwiedź.
W kadrze pozostaje jeszcze Tomczyk, który ostatnio zaliczył wejście smoka – w Nowym Sączu zdobył gola, który dał drużynie punkt. To trzeci gol 23-latka w tym sezonie, ale dopiero pierwszy z gry, bo dwa strzelił z rzutów karnych. Tomczykowi nie udało się więc zdobyć bramki z akcji w całej rundzie jesiennej, chociaż wystąpił w 10 meczach.
W Widzewie, w którym jest od poprzedniej zimy, do tej pory strzelił tylko dwie bramki z gry. Od ostatniej, w meczu z Odrą Opole na koniec poprzedniego sezonu, minęły więc 164 dni. Trudno liczyć na to, że nagle ze strzelby, która strzela raz na pół roku, Tomczyk zamieni się karabin maszynowy. Trener Niedźwiedź liczy jednak na to, że ten piłkarz jeszcze pomoże drużynie. – Od jakiegoś czasu wygląda lepiej na treningach. Ma większy spokój. Może zeszło z niego ciśnienie? To nie był przypadek, że w Nowym Sączu wszedł na boisko, bo na to zasłużył – mówi. – Na pewno jeszcze nie tak dawno niektórzy mówili, że najlepiej, by Paweł już się pakował i wyjeżdżał z Widzewa. A on wchodzi i strzela gola w bardzo ważnym momencie. Do ostatniego meczu w tym roku każdy ma szanse.
Przed Widzewem mecz z Zagłębiem Sosnowiec w najbliższą niedzielę, a przed Niedźwiedziem dylemat, na kogo postawić na pozycji numer 9. Montini odpada. O miejsce walczą więc Guzdek i Tomczyk, chociaż trener wspomina też jeszcze o Karolu Danielaku i Przemysławie Kicie. Ten drugi ostatnio nie grał, bo był chory i brał antybiotyk. Jest już jednak gotowy do rywalizacji. – Przeanalizujemy grę Zagłębia i będziemy przyglądać się zawodnikom w treningach. Wtedy podejmiemy decyzję, kto zagra z Zagłębiem – twierdzi szkoleniowiec.
Najlepszym strzelcem Widzewa w tym sezonie jest Guzdek, który na koncie ma 5 trafień. Za nim z trzema bramkami są Danielak, Tomczyk i Juliusz Letniowski. Daleko im do lidera klasyfikacji strzelców, bo Kamil Biliński z Podbeskidzia Bielsko-Biała zdobył już 13 bramek. Za nim są Patryk Makuch z Miedzi Legnica i Szymon Sobczak z Zagłębia Sosnowiec – po 8 goli.
Gdy w przeszłości Widzew awansował do ekstraklasy, to miał w składzie bramkostrzelnych napastników: najpierw Bartłomieja Grzelaka, a potem Marcina Robaka. Teraz jednak strzelanie w drużynie z Serca Łodzi rozkłada się na cały zespół. Bramki dla Widzewa w tym sezonie zdobyło już 18 piłkarzy, co jest najlepszym wynikiem nie tylko w Fortuna 1. Lidze, ale i w PKO Ekstraklasie.
Widzew ma więc wiele strzelb i żadnego karabinu. To też skuteczne, chociaż bramkostrzelny napastnik z pewnością by się przydał. Trzeba jednak raczej liczyć na przebudzenie któregoś z tych, którzy są już w kadrze. W klubie póki co nie planują na zimę sprowadzenia kolejnego piłkarza na pozycję numer 9.