Już sam fakt, że od pierwszych minut w składzie Widzewa pojawił się Juljan Shehu był zaskoczeniem dla wielu kibiców. Młody Albańczyk nie cieszył się bowiem uznaniem trenera Janusza Niedźwiedzia. Grał niewiele. W rundzie jesiennej wystąpił zaledwie w sześciu pierwszych meczach, spędzając na boisku 179 minut. Potem miał przerwę aż do 15. kolejki i przez trzy mecze zagrał tylko 16 minut. Wiosna zaczęła się dla młodego piłkarza w III kolejce grał w 6 meczach 87 minut, a w meczu przeciwko Lechowi przebywał na murawie aż 77 minut.
Nic to, jak mawiał Pan Wołodyjowski, ale Juljan przez ponad 60 minut grał z zawodnikami mistrza Polski jak równy z równym. Kibice przecierali oczy. Ten niespecjalnie doceniany przez szkoleniowca piłkarz pokazywał bezbłędną technikę, świetny przegląd pola i zagrania jak nie z tej drużyny. Warto przypomnieć ludziom, którzy nie cenili jego piłkarskich umiejętności, że w każdym epizodzie Shehu pokazywał się z bardzo dobrej strony, błyszcząc techniką i udanymi zagraniami.
Skąd więc niechęć sztabu szkoleniowego do tego pomocnika? Kompletnie tego nie rozumiem. Na siłę Panowie lansowali (o zgrozo!) chimerycznego Juliusza Letniowskiego lub zagubionego piłkarsko Łukasza Zjawińskiego. Najmłodszy w tym gronie jest „Zjawa” , bo ma zaledwie 21 lat. W poprzednim sezonie grał w 10 meczach, ale bramki nie strzelił. Letniowski, mający za sobą grę w Lechu, tak to przeżył, że w pierwszej akcji wyłożył piłkę byłym kolegom i Widzew w konsekwencji stracił gola. Julek ma podobnie jak Shehu 24 lata, 183 centymetry wzrostu i w poprzednim sezonie zaliczył 17 spotkań, niestety bez gola.
Drugą rundę w łódzkiej drużynie zalicza objawienie wczorajszego meczu Juljan, bo w pierwszej grał w zaledwie w 9 spotkaniach. Warunki fizyczne ma bardzo dobre – 186 cm wzrostu i jest niewątpliwie niezwykle utalentowanym zawodnikiem. W niedzielę on i Marek Hanousek dawali nadzieję na końcowy sukces. Koło 65. minuty Shehu powinien być zmieniony, bo jego zapaść fizyczna była widoczna gołym, nieuzbrojonym okiem.
Cały czas kłębi mi się po głowie jedna myśl i pytanie: dlaczego? Dlaczego nie jest podstawowym pomocnikiem? Dlaczego jest tak mało wystawiany? Może to śmieszny spisek, czy też bzdurne umowy, że mają grać Letniowski i Zjawiński, by wypełnić warunki umowy o minutach na boisku. Który trener o zdrowych zmysłach strzela sobie w stopę, wystawiając słabszych zawodników i kurczowo trzyma się tej koncepcji? Dodajmy, że fatalnej w skutkach.
CZYTAJ TEŻ: Juljan Shehu ponownie dał radę. Czy trener Widzewa wreszcie na niego postawi?
Tymczasem nie pomógł łodzianom Jordi Sanchez, który wczoraj machał rękoma, by zwrócić kolegom uwagę na to, że jest kompletnie niepilnowany. Cud z ostatniego meczu niestety się nie powtórzył. Lech ma najlepiej pracującą Akademię w Polsce. Tych, którzy trafili do pierwszego składu można wymieniać jednym tchem. U nas, kolejny raz to powtarzam, brak zdecydowanego postawienia na młodych (czytaj wychowanków). Daleko tak nie zajedziemy.
Półtora roku temu pytałem Maćka Szymańskiego (poufałość zupełnie na miejscu, bo znam go od momentu, gdy trafił z naboru do grupy Marcina Gutowskiego), kto jego zdaniem zasili pierwszy drużynę seniorów? Odpowiedział: z pewnością Malec. Zapytam zatem teraz, co się stało z tym piłkarzem, gdzie jest? Gdzieś na wypożyczeniu… Nie lubił wychowanków Franciszek Smuda, choć przez moment wydawało się, że Pieńkowski będzie podporą naszego klubu. Kto pamięta o Jakubie Jasińskim? Strzelał gole w sparingach, a potem F.S. bez mrugnięcia okiem przesunął go do rezerw.
Ludzie, to przecież Nasi chłopcy, oni zasługują na szansę. Dlaczego pozwalamy, by trenerzy lansowali w Łodzi pseudo-talenty wypożyczone z Polski, a kompletnie nie szanujemy własnych, zdolnych ludzi? Teraz kiedy Widzew utrzymał się już w lidze trzeba próbować obudzić w nich nadzieję. Dać im tę chwilę radości za lata treningów. To może być przebudzenie, impuls do dalszych treningów. Lekcję, którą wczoraj dał nam Lech trzeba zapamiętać na dłużej.
Często używamy określenia, że coś jest perspektywiczne. U nas nadal jest tymczasowe. Świat się dziś lub jutro nie skończy. Trzeba myśleć do przodu, bo tylko to jest mechanizmem rozwoju. Juljan Shehu to także nadzieja na lepszy, ciekawszy zespół. Trzeba tylko wyciągnąć wnioski i posypać głowę popiołem. Nawet jeśli popiół nie zostanie dłużej na głowie.
Dariusz Postolski, dziennikarz, komentator sportowy, ekspert Radia Łódź
Dariusz PostolskiJanusz NiedźwiedźJuljan ShehuPKO EkstraklasaWidzew Łódź