Wieloletni prezes Orła Łódź, a dziś główny sponsor łódzkiego klubu, trafił do szpitala. Tam stoczył walkę z koronawirusem. – Mój stan był ciężki. Można powiedzieć, że walczyłem o życie – mówi dla WP Sportowych Faktów Skrzydlewski.
Skrzydlewski wciąż przebywa w jednym z łódzkich szpitali, ale już czuje się lepiej. Nie chce na razie jednak rozmawiać o żużlu, bo, jak sam przyznaje, w ostatnich dniach przeżył wielką traumę.
– To była wielka lekcja. W tym trudnym dla mnie czasie okazało się, kto jest kim. Nastąpiła weryfikacja ludzi, którzy są wokół mnie – powiedział Witold Skrzydlewski.
Jak powiedział Skrzydlewski, minione święto Wszystkich Świętych było pierwszym, podczas którego nie urzędował w swojej firmie.
– Zapewniam, że nie leżałem w szpitalu ot tak. To trwa już dość długo. Na szczęście wielu zawodników zachowało się jak należy. Powiedzieli mi, że żużel żużlem, ale moje życie jest ważniejsze. Przekazali mi, że podpiszą takie kontrakty, jak trzeba, że zawsze się dogadamy i mam się tym w ogóle nie przejmować. Pan trener Skórnicki czy Saszka Łoktajew przyjechali do Łodzi i byli gotowi pomagać na Wszystkich Świętych w mojej firmie. Aż płakać mi się chciało. Na pewno im tego nigdy nie zapomnę – opowiada Skrzydlewski na łamach WP Sportowych Faktów.
Główny sponsor Orła Łódź postanowił również zaapelować do wszystkich koronawirusowych niedowiarków.
– Apeluję do każdego, żeby zastanowił się, co robi na co dzień. Ludzie, którzy poddają to pod wątpliwość, powinni dwa razy pomyśleć, zanim coś powiedzą – przekonuje.
źródło: WP Sportowe Fakty
fot. KŻ Orzeł Łódź