Widzew wrócił do PKO Ekstraklasy, a ŁKS pozostał w Fortuna 1. Lidze, więc siłą rzeczy klub z al. Piłsudskiego 138 znalazł się w pierwszym szeregu. Grać będzie w najwyższej klasie rozgrywkowej, co oznacza m.in. większą medialność w całej Polsce. Na pewno władze Łodzi nie mogą być wobec tego obojętne i zapewne nie są. Problem w tym, że stosunki władz Widzewa z miastem nie są najlepsze i jest tak od lat. Ostatni jednak jest wyjątkowo gorąco. Prezes Mateusz Dróżdż nie gryzie się zwykle w język i mówi, co nie pasuje mu w kontaktach z urzędnikami. Niedawno narzekał m.in., że bezskutecznie próbuje umówić się na spotkanie z prezydent Hanną Zdanowską.
Gdy Widzew zasugerował, że klub może nie dostać licencji ze względów infrastrukturalnych (stadion jest miejski), to ostro zareagował Tomasz Piotrowski, prezes Łódzkiej Spółki Infrastrukturalnej i bliski współpracownik prezydent Łodzi, nazywając Dróżdża „prezesem płaczkiem”.
Wygląda na to, że ten temat wziął na siebie Tomasz Stamirowski, czyli właściciel klubu. W programie „Rozmowy Tylko Sportowe” na YouTube, zdradził, że spotkał się z Hanną Zdanowską. – Wybrałem się do pani prezydent. Rozmawialiśmy i przedstawiłem nasze potrzeby. Zobaczymy, co z tego wyjdzie – powiedział.
I rozwinął temat: – Relacje z miastem trzeba utrzymywać. Miasto jest istotnym interesariuszem klubu. To ewidentne. Wyważmy dwie rzeczy – relacje i interesy, czyli potrzeby klubu. Zderzyliśmy się, gdy zaczęliśmy je artykułować. A ja nie mam żadnego problemu z tym. Różnica jest ogromna. Nasz stadion kosztował 124 miliony złotych, a ŁKS – jak się doliczyłem – 245 miliony. Zawsze będziemy mówić, że jest różnica. Mamy pełne prawo oczekiwać, że – może nie od razu – nasza infrastruktura będzie polepszana – mówił właściciel Widzewa. – Oczekujemy też zainteresowania. Jeśli najbardziej popularny klub w mieście mówi, że ma obiektywny problem z infrastrukturą treningową, to naturalne jest oczekiwanie, że druga strona będzie naszym partnerem i będzie z nami pracować, co można z tym zrobić.
CZYTAJ TEŻ: Szef Widzewa określił cel drużyny w nowym sezonie
Stamirowski mówił też, że Widzew chce jak najlepiej współpracować z miastem na co dzień. – Są oczywiście pytania, dlaczego na stadionie ŁKS-u można powiesić herb i miasto to finansuje, a my sami musimy to robić. Pytania o to nie powinny budzić emocji, powinny być naturalne. Tak samo jak praca nad rozwiązaniem takich problemów – dodał.
Mówił też, że nie interesuje go, czy w mieście ktoś kibicuje ŁKS-owi. – Powinno się odseparować to, czy ktoś kogoś lubi, czy nie. Mnie obchodzi tylko rozwiązywanie spraw. Nie zależy nam na eskalowaniu relacji. Dlatego wybrałem się do miast i przedstawiłem nasze problemy – stwierdził.