– Nie można wszystkiego układać pod trenera, skoro według statystyk – nie tylko w Polsce – szkoleniowiec w jednym klubie nie pracuje średnio nawet półtora roku – mówi Tomasz Stamirowski, szef Widzewa.
Tomasz Stamirowski udzielił wywiadu portalowi Przegląd Sportowy Onet. Z właścicielem Widzewa rozmawiał Grzegorz Rudynek. Tytuł wywiadu brzmi: “Nie można wszystkiego układać pod trenera”, więc od razu można się domyślić, że padają pytania o Daniela Myśliwca.
CZYTAJ TEŻ: Zanim Daniel Myśliwiec zbuduje wielki Widzew, niech go najpierw utrzyma
Kilka dni temu klub wydał komunikat, w którym poinformował, że nie osiągnięto porozumienia w sprawie przedłużenie kontraktu szkoleniowca. Obecny kończy się 30 czerwca. Jednocześnie jednak dodano, że możliwe jest, że jeszcze się to stanie i to Myśliwiec poprowadzi zespół w kolejnych rozgrywkach. Komunikat nie był niestety zbyt czytelny, kibice mają prawo nie rozumieć, co się tak naprawdę dzieje.
– Trochę chaosu przekazowego mamy, nie ma co ukrywać. Na to jeszcze nałożył się wynik sportowy końcówki sezonu i nasza porażka w Poznaniu z Lechem 1:4. W takich sytuacjach zawsze pojawiają się napięcia. Ale to nie oznacza od razu, że mamy pożar. Jasne, komunikacyjnie powinno to być lepiej rozegrane, jednak nie chcemy też na siłę kneblować ludzi. Pamiętajmy, że tu chodzi o klub sportowy, medialny, budzący zainteresowanie – powiedział Tomasz Stamirowski.
Dodał, że nie steruje klubem ręcznie i nie dzwoni do prezesów w sprawie ich każdej wypowiedzi, nie ingeruje też w decyzje operacyjne. Stamirowski podkreślił, że jest zadowolony z pracy zarządu, chociaż Michał Rydz i Maciej Szymański cały czas nabierają doświadczenia.
Wróćmy jednak do Myśliwca. Dziennikarz PS zapytał, czy jest konflikt między nim a dyrektorem sportowym Tomaszem Wichniarkiem. Szef Widzew wspomniał o napięciach, a nie o konflikcie, który wynika z roli, jakie obaj panowie pełnią i spojrzenia na politykę budowę kadry.
Zapytany wprost, którego z nich wybrałby, gdyby musiał, Stamirowski odpowiedział. – Wybrałbym tego, kto dobrze wykonuje swoją pracę.
Dodał jednak, że klub chce iść w kierunku niemieckim, gdzie dyrektor sportowy ma silną pozycję. – Nie można wszystkiego układać pod trenera, skoro według statystyk – nie tylko w Polsce – szkoleniowiec w jednym klubie nie pracuje średnio nawet półtora roku – dodał.
Stamirowski powiedział też, że po odejściu Imada Rondicia wierzy w Saida Hamulicia i Huberta Sobola.
W wywiadzie większościowy udziałowiec Widzewa mówi też m.in. finansach klubu, konieczności budowy infrastruktury treningowej, a także transferach. Zdradził, że kontrakty powyżej pewnej kwoty trafiają do niego, a on może taki ruch zablokować. To coś w rodzaju bezpiecznika, z którego jednak dotąd Stamirowski nie korzystał. Powiedział również, że każdy nowy zawodnik jest opiniowany przez trenera, dyrektora sportowego i skauta.
Z kolei pytany o wejście w Widzew Roberta Dobrzyckiego i Panattoni, Stamirowski nie odpowiedział konkretnie, kiedy i w jaki sposób to nastąpi. Mówił jednak o współpracy i rozmowach.
Daniel MyśliwiecTomasz StamirowskiTomasz WichniarekWidzew Łódź