Drugi raz w tym sezonie PGE Skra Bełchatów prowadziła 2:0 w setach i zeszła z boiska pokonana.
Dwa tygodnie temu PGE Skra grała z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Zaczęła świetnie, bo od wygrania dwóch pierwszych setów, by trzy kolejne przegrać. Można to jednak zrozumieć, bo rywal jest bardzo silny . Ale taka sytuacja w spotkaniu z LUK Lublin, beniaminkiem PlusLigi, nie miała prawa się powtórzyć. A jednak…
Bełchatowianie w pierwszym secie wręcz zmiażdżyli zespół z Lublina. Bardzo dobrze serwowali, nie mylili się w ataku. Wydawało się, że mecz będzie krótki i to mimo braku Dicka Kooya, lidera drużyny, który był oszczędzany. Zastępujący go Robert Taht spisywał się doskonale, będąc najskuteczniejszym siatkarzem PGE Skry.
Ostrzeżenie przyszło w drugiej partii, kiedy ambitni i dobrze serwujący goście dominowali. Wydawało się, że wyrównają, kiedy w końcówce Slobodan Kovac zrobił podwójną zmianę. Gdy się kończyła, PGE Skra przegrywała 22:24 i na zagrywkę poszedł Damian Schulz. Rezerwowy atakujący wcześniej nie skończył ataku bez bloku, jednak odrobił to z nawiązką, posyłając trzy asy i wyprowadzając PGE Skrę na prowadzenie, którego nie wypuściła.
Później jednak zaczął się dramat. Siatkarze LUK-u bardzo dobrze serwowali, a bełchatowianie nie potrafili zatrzymać w ataku swoich byłych zawodników: Wojciecha Włodarczyka i Bartosza Filipiaka. Goście wygrali trzecią partię, w czwartej rozbili PGE Skrę, której nie pomogło wejście Kooya. W tie-breaku lubinianie też dominowali i sprawili największą sensację w tym sezonie PlusLigi. A PGE Skra musi znaleźć znaczenie słowa: stabilizacja, bo na razie gra w dużą kratkę.
PGE Skra Bełchatów – LUK Lublin 2:3
Sety: 25:16, 26:24, 22:25, 18:25, 12:15
PGE Skra: Łomacz 1, Ebadipour 10, Bieniek 10, Atanasijević 17, Taht 22, Kłos 10, Piechocki (libero) oraz Schulz 4, Mitić 1, Kooy 1
LUK: Pająk 6, Włodarczyk 18, Nowakowski 10, Filipiak 19, Wachnik 13, Sobala 4, Watten (libero) oraz Gregorowicz (libero), Peszko