Mecz był w początkowej fazie wyrównany, z obu stron brakowało klarownych sytuacji strzeleckich. Pierwszą groźną okazję miał w 20. minucie Trąbka. Pomocnik ŁKS-u nie zwieńczył jednak celnym strzałem akcji, na koniec której znalazł się z piłką raptem kilka metrów od bramki rywali. Chwilę później, po rzucie rożnym dla gospodarzy, Koprowski trącił piłkę tak udanie, że ta zmierzała wprost na nogę wychodzącego na wolną pozycję Monsalve. Hiszpan minął się jednak z futbolówką. W 23. minucie zasłużone brawa od kibiców ŁKS-u zebrał Dawid Arndt, który sparował nad poprzeczkę mocne uderzenie z ostrego kąta.
Na pierwszy celny strzał swoich ulubieńców kibice ŁKS-u musieli czekać aż do 36. minuty. Kort uderzał z dystansu, ale zbyt słabo, by mogło sprawić to kłopoty Michałowi Gliwie. W 43. minucie świetną okazję miał Szymon Sobczak. Były gracz Górnika Zabrze znalazł się z piłką przy nodze raptem kilka metrów od bramki Arndta. Pomimo tego, że nie był naciskany przez obrońców, nie potrafił oddać celnego strzału.
Więcej sytuacji już przed gwizdkiem na przerwę nie było. Pierwsza część meczu stała głównie pod znakiem gry w środku pola, niedokładności i niespiesznego tempa akcji. Wynik 0:0 oddawał obraz gry, choć był to remis z delikatnym wskazaniem na Zagłębie – gracze Artura Skowronka częściej znajdowali się z piłką w okolicach pola karnego rywali, oddawali też więcej strzałów niż ełkaesiacy. Na niewiele się to jednak zdawało, bo żaden z nich nie stworzył większego zagrożenia.
W drugiej połowie miejsce Arndta zajął Aleksander Bobek. Goście szybko sprawdzili, jak dobrze rozgrzany jest młody golkiper. Bobek spokojnie odbił jednak mocny strzał oddany z obrębu pola karnego. W 57. minucie w swoim stylu uderzał Patryk Bryła – były gracz ŁKS-u złożył się do strzału z okolic narożnika „szesnastki”. Piłka pomknęła w stronę dalszego słupka bramki Bobka, ale ominęła go od zewnętrznej strony.
Wciąż oglądaliśmy szarpaną grę, w której żadna z drużyn nie potrafiła wyraźnie zaznaczyć swojej dominacji nad rywalem. W 70. minucie swoją dobrą sytuację strzelecką miał wreszcie ŁKS. Główne role odgrywali w niej… obrońcy. Po rzucie rożnym stojący obok słupka Koprowski wycofał piłkę do ustawionego w okolicach linii jedenastego metra Monsalve. ale Hiszpan nie trafił w bramkę.
W 78. minucie ŁKS wreszcie przyspieszył tempo gry i zdobył otwierającą wynik bramkę. Koprowski wbiegł w pole karne, dośrodkował, piłka odbiła się od obrońcy Zagłębia i wpadła wprost pod nogi świetnie ustawionego Korta. Biegnący wprost na pustą bramkę pomocnik nie mógł zmarnować takiej sytuacji. Oddał mocny strzał i na niewiele ponad dziesięć minut przed końcem meczu ŁKS był na prowadzeniu!
Tę przewagę gospodarze zaprzepaścili raptem kilka minut później, dając sosnowiczanom drugą bramkę w prezencie. W prostej, wydawałoby się sytuacji Koprowski zagrał wprost pod nogi Marka Fabrego. Słowacki napastnik zwiódł obronę ŁKS-u i bez większych problemów pokonał Bobka. W końcówce meczu gospodarze chcieli jeszcze podkręcić tempo i wywrzeć presję na rywalach, ale wynik utrzymał się do ostatniego gwizdka sędziego. ŁKS po raz trzeci z rzędu musi się zadowolić jedynie remisem.
ŁKS-Zagłębie Sosnowiec 1:1
78. Kort
84. Fabry
ŁKS: Arndt (46. Bobek) – Dankowski, Dąbrowski, Monsalve, Koprowski – Lorenc, Kuźma (69. Janczukowicz), Kort – Biel (80. Glapka), Radaszkiewicz (80. Balongo), Trąbka
Zagłębie: Gliwa – Bryła (72. Klupś), Pawłowski, Sobczak (71. Fabry), Banaszewski (92. Barć), Jończy, Borowski, Rozwandowicz (92. Masłowski), Bodzioch, Gojny, Szumilas