W Widzewie głośno przez jakiś czas mówiło się o stadionie ŁKS-u ze względu na dużo większy koszt jego budowy. Pan był na stadionie przy al. Unii. Jak pan ocenia ten obiekt?
Bardzo fajny stadion. Ma pewne rzeczy, których nie ma u nas.
W czym stadion ŁKS-u jest lepszy od tego widzewskiego?
Chociażby w aspekcie biurowym czy komercyjnym. Generalnie też jest lepiej wykończony. Jest tam o wiele więcej miejsca. Na Widzewie mogę sobie jedynie pomarzyć o takiej loży prezydenckiej, jak na ŁKS-ie.
Czy w takim razie stadion Widzewa ma jakąś przewagę nad stadionem ŁKS-u?
W mojej ocenie na wyższym poziomie są atmosfera oraz zaangażowanie kibiców.
To ważne, ale pytam bardziej o infrastrukturę.
Do głowy przychodzi mi jedna rzecz dotycząca stricte bezpieczeństwa i przeprowadzenia imprezy masowej. Mam na myśli fakt, iż na ŁKS-ie nie ma przegrodzonych sektorów i kibice mogą swobodnie chodzić dookoła trybun, co moim zdaniem, nie jest dobrym rozwiązaniem.
Efekty tego, o czym pan mówi, było widać podczas meczu derbowego.
Tak, na ŁKS-ie są dwa zagrożenia przy sektorze gości. Po pierwsze płot, który jest na ŁKS-ie, a nie pleksi, które są o wiele bezpieczniejsze i które mamy na Widzewie. Druga kwestia jest taka, że trybuna gospodarzy jest za blisko sektora gości. Te dwie rzeczy się spełniły, bo z tamtego miejsca strzelano do kibiców Widzewa, co, swoją drogą, uważam za kompletnie idiotyczne zachowanie.
Żałuje pan, że ostatecznie Widzew nie zdecydował się na stworzenie strefy kibica podczas derbów?
Pewnie, że żałuję, ale niestety są przepisy, które nas obligują przy organizacji imprezy masowej. Jako klub musielibyśmy ponieść naprawdę bardzo duże koszty. Oczywiście moglibyśmy powiedzieć, że na wydarzeniu jest 999 osób, ale nie chciałem tego robić, bo dla mnie bezpieczeństwo jest najważniejsze.
Nie opłaciłoby się to nawet przy imprezie biletowanej?
Nawet. W grę wchodziła tylko impreza niemasowa. Generalnie moglibyśmy tłumaczyć, że było 999 osób, ale nie chciałem podejmować ryzyka, bo gdyby wokół terenu imprezy zgromadziło się kolejnych 1000 osób, to jest to już powód ku temu, by rozpocząć dyskusję na temat, czy była to nielegalna impreza masowa.
Jednym z najważniejszych celów pana prezesury jest rozpoczęcie budowy ośrodka treningowego. Decyzja miała zapaść na początku kwietnia, mamy maj i nadal cisza w tym temacie.
Zarząd przekazał rekomendację. Są cztery warianty. Mogę zdradzić, że nastąpił mały przełom w rozmowach z łódzkim magistratem, bo skontaktowano się z nami i przedstawiono jeszcze jeden wariant. Ja mam swoje zdanie na ten temat i przekazaliśmy je właścicielowi w formie pisemnej. Przy takiej inwestycji trzeba pamiętać, że wybudować to jedno, a utrzymać to drugie. Nie chcę się wypychać z Łodzi, bo chciałbym, by ośrodek treningowy Widzewa był na terenie miasta, ale z mojej perspektywy mogę powiedzieć, że nie wiem czy to jest w ogóle realne.
Kiedy w takim razie można się spodziewać ogłoszenia ostatecznej decyzji?
Nie spodziewałbym się tutaj jakichś szybkich ruchów, bo mówimy o naprawdę wielkiej inwestycji. My, jako zarząd, swoją decyzję rekomendujemy, ale na pewno przed podjęciem ostatecznej decyzji Rada Nadzorcza zwróci się do nas o to, by przedstawić wszelkie wyliczenia i analizy argumentujące naszą decyzję.
CZYTAJ TAKŻE >>> Były piłkarz Widzewa: „Wystawianie Hanouska w obronie, to osłabianie drużyny”
Przejdźmy wreszcie do spraw sportowych. Kto będzie dyrektorem sportowym Widzewa w przyszłym sezonie?
Ja już mam kandydata, ale ten temat wymaga jeszcze zgody właściciela i Rady Nadzorczej. Zarząd Widzewa wyboru dokonał, jednak na chwilę obecną nie mogę zdradzić nazwiska. Powiem natomiast, że, zgodnie z zapowiedziami, od czerwca w Widzewie będzie nowy pion sportowy.
Czy to oznacza mniej obowiązków dla Tomka Wichniarka?
Pożyjemy, zobaczymy. Praca z Tomkiem układa mi się bardzo dobrze. Tak samo z Maćkiem Szymańskim. Jeśli chodzi o trenera, również jest wszystko okej. Dobrze, że wiemy, gdzie są popełniane błędy i musimy wyciągnąć wnioski. Warto pamiętać, że my musimy się obracać w pewnej otaczającej nas rzeczywistości, także tej finansowej. Awans do ekstraklasy jest nam potrzebny po to, by nie przebudowywać znowu drużyny, bo od czerwca 2021 roku do Widzewa trafiło 19 nowych zawodników. Chcielibyśmy teraz ograniczyć liczbę transferów.
Kiedy możemy się spodziewać pierwszych przedłużeń kontraktów?
Prowadzimy rozmowy z naszymi i z nowymi zawodnikami. Wszystko determinuje to, czy uda nam się awansować do ekstraklasy i na tym się koncentrujemy. Na ocenę drużyny i pionu sportowego przyjdzie czas po sezonie.
Czyli rozumiem, że Widzewowi rewolucja kadrowa nie grozi?
Nie do końca. Ta rewolucja może mieć miejsce, jeśli nie wejdziemy do ekstraklasy. Bardzo chciałbym jej uniknąć, bo nie można co sezon wymieniać połowy drużyny. Zdecydowanie chętniej dokonałbym ewolucji zespołu.
Zwykle skład wymienia się po awansie albo spadku. Pan natomiast mówi, że więcej roszad będzie miało miejsce w przypadku pozostania w I lidze. Czy to oznacza, że piłkarze nie będą chcieli grać w Widzewie na zapleczu ekstraklasy?
Część z nich na pewno nie będzie chciała. Trzeba pamiętać o tym, że w grudniu ściągnęliśmy siedmiu zawodników z najwyższych poziomów rozgrywkowych w różnych krajach. W przypadku braku awansu to będą ciężkie rozmowy. Liczę jednak na to, że awansujemy i tego problemu nie będziemy mieli. Warto pamiętać, że wszystkie transfery, których dokonaliśmy zimą, były robione z myślą o ekstraklasie. Podjęliśmy ryzyko nie tyle finansowe, co personalne, mając nadzieję, że ci piłkarze pozostaną z nami w kolejnym, ekstraklasowym sezonie.
Na co trzeba będzie zwiększyć nakłady finansowe, zakładając optymistycznie, że Widzew do ekstraklasy się dostanie?
Nie ma się co oszukiwać, że naszym głównym celem będzie utrzymanie się w lidze. Wówczas muszą wzrosnąć wydatki na pierwszą drużynę. To trzeba jednak zrobić tak, by w przypadku, odpukać, spadku z ekstraklasy, klub był w stanie utrzymać te wynagrodzenia, bo prawda jest taka, że wszystkie zespoły, które spadają do I ligi, mają olbrzymie problemy z zadłużeniem. Druga sprawa to dalsze rozwijanie struktury klubu i infrastruktury sportowej. Po wejściu do ekstraklasy Widzew będzie musiał dalej prowadzić zrównoważoną politykę finansową. Historie innych drużyn pokazują, że podejście vabank się po prostu nie sprawdza.
Kiedyś pańska przygoda z Widzewem dobiegnie końca i przejmie pan stery w innym klubie. Jak pan zareaguje, gdyby z ofertą zgłosił się ŁKS Łódź?
Ze względu na szacunek dla kibiców Widzewa nigdy nie będę pracował w ŁKS-ie. I dla mnie, i dla ŁKS-u byłoby to złe rozwiązanie. Tak samo ze względu na szacunek do kibiców Zagłębia Lubin nie będę pracował w Miedzi czy Śląsku Wrocław. Proszę nie doszukiwać się drugiego dna, ale tak mnie wychowano. Widzew dał mi kolejną szansę, poznałem tu wspaniałych kibiców, którzy są dla mnie olbrzymim wsparciem i dlatego nigdy nie przyjmę oferty ze strony ŁKS-u.
CZYTAJ TAKŻE >>> WYWIAD ŁS! Mateusz Dróżdż: “Pierwszy raz w życiu nie biorę jeńców” [cz. 1]