Widzew Łódź pokonał Sandecję Nowy Sącz 2:1 i zainkasował 3 punkty. Rozmiary zwycięstwa mogły być większe, ale łodzianie ponownie nie popisali się skutecznością.
Trener Dobi na przedmeczowej konferencji prasowej zapowiadał, że nie przewiduj rewolucji kadrowej mimo porażki w Niepołomicach. Jak zapowiedział, tak zrobił i zdecydował się tylko na jedną zmianę. Do składu po absencji za czerwoną kartkę wrócił Krystian Nowak, a na ławce usiadł Michał Grudniewski.
Mecz, delikatnie mówiąc, nie rozpoczął się po myśli gospodarzy. Widzewiacy próbowali kontrolować przebieg gry, ale szybko popełnili błąd, który wykorzystali goście. Do wrzutki z prawej strony doszedł Kamil Ogorzały, który z kilku metrów wpakował piłkę do bramki strzeżonej przez Miłosza Mleczkę.
Po stracie gola Sandecja postanowiła oddać pole widzewiakom. Gospodarze więc długo utrzymywali się przy piłce, ale niewiele z tego wynikało.
Na pierwszą dobrą okazję Widzewa czekaliśmy do 21. minuty. Wówczas znajdujący się w polu karnym Fundambu wycofał piłkę przed szesnastkę do Mateusza Michalskiego, ten zdecydował się na uderzenie bez przyjęcia, ale został zablokowany.
Chwilę później mocny strzał oddał Fundambu, jednak wycelował w sam środek bramki, gdzie stał Dawid Pietrzkiewicz, który złapał piłkę.
Widzew zdecydowanie przeważał. Ciężko powiedzieć, żeby widzewiacy rzucili się do huraganowych ataków, ale łodzianie tworzyli sobie coraz więcej sytuacji pod bramką Sandecji. Na potwierdzenie tych słów gospodarze mieli następne wyśmienite okazje, ale piłkarze trenera Dobiego razili nieskutecznością, a na bramkę Pietrzykowskiego próbowali uderzać Fundambu, Kosakiewicz i Możdżeń.
Widzew w końcu dopiął swego w 35. minucie meczu. Wówczas do dośrodkowania z prawej strony doszedł Marcin Robak i kapitan łódzkiej ekipy strzałem głową doprowadził do wyrównania.
Czerwono-Biało-Czerwoni ciągle dominowali i mogli wyjść na prowadzenie już chwilę po golu Robaka. Na uderzenie zza pola karnego zdecydował się Michalski, jednak piłka przeleciała minimalnie obok bramki.
W końcówce pierwszej połowy obie ekipy miały jeszcze kilka okazji, ale wynik nie uległ zmianie.
To, co widzewiakom nie udało się już przed przerwą, udało się 7 minut po wznowieniu gry. Swoją drugą bramkę zdobył Marcin Robak, który najpierw urwał się Szufrynowi, a później oddał strzał, po którym piłka wpadła do bramki. Gola by nie było, gdyby nie koszmarny błąd golkipera gości, który przepuścił piłkę, mimo że ta leciała prosto w niego.
Chwilę później Sandecja była o krok od wyrównania, ale w sytuacji sam na sam z Miłoszem Mleczko przestrzelił Romao Victor.
Później mecz się nieco uspokoił. Widzewiacy byli zadowoleni z wyniku, natomiast piłkarze Sandecji nie byli w stanie oddać celnego strzału na bramkę Miłosza Mleczki
Widzew – Sandecja 2:1 (1:1)
0:1 – Ogorzały (6.)
1:1 – Robak (35.)
2:1 – Robak (52.)
Widzew: Mleczko – Kosakiewicz, Nowak, Tanżyna, Becht (73′ Stępiński) – Michalski, Możdżeń (68′ Poczobut), Mucha (80′ Ojamaa), Kun (79′ Mąka) – Fundambu (73′ Ameyaw), Robak
Sandecja: Pietrzkiewicz – Danek, Szufryn, Piter-Bucko, Dziwniel (46′ Basta) – Małkowski, Kasprzak (63′ Chmiel), Walski (83′ Rubio), Sovsić (64′ Mandrysz), Ogorzały (63′ Żołądź) – Romeo Victor