Zakończyć rundę z 29 punktami na koncie, zachować miejsce na podium, zakończyć serię porażek i przezimować w dobrych humorach – takie były plany Widzewa. Warunkiem była wygrana w Kielcach. Piłkarze trenera Janusza Niedźwiedzia od razu wzięli się do pracy. Już w 4. minucie szansę miał Marek Hanousek, ale strzeli nad bramką. Minął kwadrans, w którym przewagę mieli goście, i widzewiacy znów zaatakowali odważniej. W okresie kilku minut popisali się dwoma koronkowymi akcjami, które mogły zakończyć się golami. Najpierw, po zagraniu Patryka Stępińskiego przed bramkę, nie zdążył do niej Ernest Terpiłowski, a kilka chwil później to właśnie Stępiński miał świetną szansę. Marcel Zapytowski w znakomitym stylu jednak obronił.
Niedługo potem młody bramkarz Korony wyciął w polu karnym Jordiego Sancheza, ale sędzia nawet nie sprawdził tej sytuacji na monitorze. Wyglądało nawet na to, jakby uznał, że to Hiszpan faulował. To było dość dziwne i na pewno ta sytuacja będzie omawiana po meczu. Ale karnego oczywiście już nikt Widzewowi nie da.
Czerwono-biało-czerwoni konsekwentnie grali jednak swoje i już po chwili po tańcu Marka Hanouska w polu karnym i podaniu do Jordiego, napastnik Widzewa niestety nieczysto trafił w piłkę. Znów więc łodzianie byli nieskuteczni, tak jak w poprzednim meczu z Radomiakiem. Ale w 36. minucie Hiszpan trafił do bramki. Po znakomitym podaniu spod własnej bramki Serafina Szoty (to było tzw. „ciasteczko”), Jordi był sam na sam z bramkarzem i pewnie go pokonał. Tym razem jednak VAR działał i wskazał, że widzewiak był na pozycji spalonej, chociaż kibicom powtórki tego nie wyjaśniły w żaden sposób.
Niestety do przerwy był remis, chociaż Widzew zasłużył na prowadzenie. Grał naprawdę dobrze, to był dojrzały futbol. Tak naprawdę gospodarze nie mieli nic do powiedzenia. Mieli nawet problem z wyprowadzeniem piłki i wprowadzeniem jej na połowę rywali, bo łodzianie stosowali wysoki pressing. Niestety w przypadku Widzewa znów można było narzekać na wykończenie akcji. Wątpliwości można było też mieć w stosunku do dwóch decyzji sędziów.
Po przerwie doszła kolejna, kiedy w 58. minucie sędzia Damian Sylwestrzak podyktował rzut karny dla Korony. Tym razem uznał (bez sprawdzania na monitorze), że Martin Kreuzriegler faulował rywala, chociaż Austriak zdawał się w ogóle go nie widzieć i chyba naprawdę nie faulować. Nie było tego widać na powtórkach. Na szczęście znakomicie spisał się Henrich Ravas, który obronił strzał Bartosza Śpiączki z jedenastu metrów.
Ta sytuacja przebudziła widzewiaków i chyba wyzwoliła w nich sportową złość, bo zaraz zaatakowali. Niestety znów ta skuteczność… Ponownie górą był bramkarz, tym razem po strzale głową Bartłomieja Pawłowskiego.
Na kolejne akcje bramkowe czekaliśmy dopiero do 78. minuty, ale tym razem była to szansa gospodarzy. Znów jednak wspaniale spisał się Ravas, który końcami palców odbił strzał Jewgienija Szykawki.
Niestety brakowało ataków Widzewa. Korona nie wygrała dziesięciu kolejnych meczów (w tym jednego w Fortuna Pucharze Polski) i w sobotę to wciąż nie był dobry zespół. To była drużyna do pokonania, a już na pewno dla Widzewa. Trzeba jednak było odważniej zaatakować. Niestety na ławce nie było piłkarzy, którzy mogliby w tym pomóc, może z wyjątkiem Juliusza Letniowskiego. Janusz Niedźwiedź wpuścił go na boisko dopiero przed 80. minutą.
Dopiero w 84. minucie było groźnie pod bramką Korony. Głową uderzał Terpiłowski, ale chyba robił to po raz pierwszy w życiu i fatalnie przestrzelił, a okazja naprawdę była dobra. Ale w końcu wpadło. W 90. minucie piłkę przejął Mato Milos, do tej pory niewidoczny, minął rywala i uderzył z całej siły pod poprzeczkę. Korona już się nie podniosła. Widzew spędzi zimę na podium PKO Ekstraklasy!
Korona Kielce – Widzew Łódź 0:1 (0:0)
Korona: Zapytowski – Więckowski, Malarczyk, Trojak, Balić (46. Danek) – Podgórski (85. Frączczak), Deja (80. Zebić), Takać, Deaconu (72. Błanik) – Łukowski, Śpiączka (72. Szykawka).
Widzew: Ravas – Szota, Żyro, Kreuzriegler – Stępiński (89. Zieliński), Hanousek, Kun, Milos – Terpiłowski, Jordi, Pawłowski (79. Letniowski).
Żółte kartki: Śpiączka, Podgórski – Terpiłowski