ŁKS był od początku meczu konkretniejszy w grze ofensywnej od rywali – już w pierwszych minutach groźne strzały oddawali Kort (po długim dograniu z głębi pola) i Monsalve (główką po rzucie rożnym), później także Janczukowicz (wbiegał w pole karne do piłki, którą umiejętnie zastawił Balongo) i Trąbka (z około dwudziestu metrów trafił w poprzeczkę).
ŁKS wyraźniej zaznaczał więc swoją obecność w polu karnym rywala niż Sandecja, która przez większość pierwszej połowy nie potrafiła oddać celnego strzału na bramkę strzeżoną przez Aleksandra Bobka. Trudno było jednak powiedzieć, żeby ŁKS zdominował rywala tak, jak można by się spodziewać w meczu trzeciej drużyny tabeli z czerwoną latarnią ligi. Rozgrywanie piłki przychodziło łodzianom ze sporym trudem, a wiele wyprowadzanych przez nich ataków rozbijali dobrze ustawieni obrońcy Sandecji.
W ostatnich minutach przed gwizdkiem na przerwę goście pokazali jednak, że potrafią rozgrywać piłkę na połowie rywala, a okres ich lepszej gry zaowocował dwiema groźnymi sytuacjami – zamieszaniem tuż przed bramką Aleksandra Bobka i strzałem z linii szesnastego metra. Na te sytuacje kapitalnie odpowiedział Artemijus Tutyskinas, który dynamiczny rajd lewym skrzydłem zwieńczył mocnym uderzeniem zza narożnika pola karnego. Piłka po jego strzale odbiła się jednak od słupka.
W pierwszym kwadransie drugiej połowy zdecydowanie więcej było wzajemnego kopania się po kościach i przerw związanych z urazami niż gry w piłkę. Po 15 minutach oglądania pracy klubowych lekarzy i fizjoterapeutów na kibiców ŁKS-u czekała jednak nagroda – nareszcie mogli odetchnąć, bo w pojedynku z ostatnią drużyną ligi ich ulubieńcom wreszcie udało się otworzyć wynik. Ełkaesiakom z pomocą musieli przyjść jednak rywale – strzał Piotra Janczukowicza nie był bowiem zbyt groźny, ale w drodze do bramki piłka tak zaskakująco odbiła się od jednego z obrońców Sandecji, że zmyliła Szymona Tokarza i wpadła do bramki.
W kolejnych dwóch kwadransach meczu nie było ani zbyt wielu groźnych sytuacji, ani składnych akcji obu drużyn. Większość gry toczyła się w środku pola, dużo było walki w powietrzu, a ŁKS, co może dziwić biorąc pod uwagę klasę rywala, nie dążył za wszelką cenę do podwyższenia prowadzenia. Na szczęście nie zemściło się to na ełkaesiakach i piłkarze Kazimierza Moskala pierwszy raz od początku września mogli cieszyć się ze zdobycia trzech punktów.
63 Janczukowicz
ŁKS: Bobek – Dankowski, Dąbrowski (67. Marciniak), Monsalve, Tutyskinas (77. Koprowski) – Lorenc, Trąbka, Kort (67. Ochronczuk) – Pirulo (46. Kelechukwu), Janczukowicz (74. Biel), Balongo
Sandecja: Tokarz – Nekić, Elhadji, Lusiusz (72. Toporkiewicz), Gabrych (63. Mas), Iskra, Słaby, Chmiel (63. Surzyn), Kasprzak, Kosakiewicz (81. Piter-Bucko), Boczek