Emocje po meczu derbowym nie wygasły z końcowym gwizdkiem Szymona Marciniaka. Mam wrażenie, że dopiero się zaczęły, ale trudno się temu dziwić po tym wszystkim, co zobaczyliśmy w niedzielny wieczór przy Al. Unii 2. Oglądając pierwszą część meczu powiedziałem do swoich znajomych, że któraś z drużyn wygra go po samobójczym trafieniu i że widzimy właśnie dwóch spadkowiczów. W grze było tyle przypadku i chaosu, że nie przystoi to drużynom, które grają w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce.
Pierwsza parodystyczna połowa zakończona remisem dawała sympatykom ŁKS-u nadzieję, że to może my okażemy się lepsi o tę jedną bramkę. Nadzieje nas wszystkich pękły jednak jak bańka mydlana z początkiem drugiej części spotkania. W przerwie meczu trener Widzewa zobaczył przeciwko komu gra mecz i zmienił zupełnie nastawienie i taktykę drużyny. Mam wrażenie, że drużyna gości była nastawiona na mecz walki, na niesamowita presję i wolę walki ze strony elkaesiaków, ale gdy nic z tego nie zobaczyli to po prostu zaczęli grać w piłkę i, mimo że sami nie zagrali wielkiego meczu, zdeklasowali niestety ŁKS.
CZYTAJ TEŻ: Derby Łodzi bez łodzian i zaangażowania
Nie widzę w tej drużynie liderów, nie widzę kogoś, kto dałby jakąkolwiek nadzieję. Widzew ma ludzi, którzy są bazą, którzy ciągną ten wózek i którzy potrafili tchnąć wiarę w zespół, pokazać, że przyjechali tu wygrać. Jeden w bramce, drugi w pomocy, trzeci w ataku, który bił, walczył, kopał, a jeszcze strzelił bramkę. Widzew z nimi w składzie będzie bił się o utrzymanie do końca, a my nawet nie mamy jednego takiego zawodnika… Mamy zagubionych ludzi, którzy – miałem wrażenie – w drugiej połowie nie mieli siły biegać, nie mówiąc o graniu w piłkę.
Widziałem przegrane derby w roli kibica, sam derby przerywałem, ale czegoś takiego, jak w minioną niedzielę niestety jeszcze nie widziałem. To był totalny upadek tej drużyny albo może kogoś, kto niby jest wpisywany w protokół meczowy jako trener. Nie wiem, kto tego człowieka wybrał na to stanowisko, ale ta osoba powinna jak najszybciej udać się do pewnego lekarza specjalisty… Od samego początku pisałem, że jest to gwóźdź do trumny. Mam nadzieję, że to był ostatni mecz tego pana w tej roli.
TYLKO W ŁS PREMIUM: Kolejny trener ŁKS-u straci pracę po derbach Łodzi?
Do tej pory emocje niesamowicie buzują. Piszę to na gorąco i jest mi przykro, że mój klub, w którym się wychowałem, z którego zawsze byłem dumny, obojętnie gdzie grałem zawsze wszyscy mnie szanowali za to, że podkreślałem, że jestem najpierw rodowitym, a dopiero później gram na chwalę Śląska, Lecha czy Górnika, upadł na dno.
Z klubu zostali tylko kibice, którzy w takiej imponującej liczbie potrafili się stawić przy tak żenujących wynikach i tak żenującym zarządzaniu. Na meczu byłoby pewnie jeszcze kilka tysięcy kibiców więcej, ale ktoś nie zgłosił kilku sektorów, bo i po co? Napisać: kompromitacja, to nic nie napisać.
ŁKS ma coś, co ma tylko kilka klubów w Polsce: dziedzictwo pokoleń, które przechodzi z ojca na syna. To jest siła tego klubu. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz: czy właścicielowi ŁKS-u nie jest wstyd jak na to patrzy? Może i nie jest Rockefellerem łódzkiego biznesu, ale obawiam się ze został grabarzem Łódzkiego Klubu Sportowego.
Łukasz Madej, były piłkarz ŁKS-u Łódź i reprezentant Polski