Napastnicy ŁKS-u w końcu są skuteczni. Jak do tego doszło?
Łódzki Klub Sportowyy od lat nie miał chociaż jednego napastnika z prawdziwego zdarzenia. Ostatni piłkarz tego pokroju to Marek Saganowski, który wrócił na al. Unii 2 na sezon 2011/12. Oczywiście potem byli tacy zawodnicy jak Jewhen Radionow czy Rafał Kujawa. Ale ten pierwszy strzelał głównie w drugiej i trzecie lidze, a drugi miał jednosezonowy wystrzał w rozgrywkach 2018/19. Co ciekawe, ŁKS w tym sezonie ma nie jednego, a dwóch bramkostrzelnych napastników.
Jednym z nich jest Andreu Arasa. Hiszpan nie jest nominalną “dziewiątką”, bo gra również na skrzydle, ale w polu karnym czuje się bardzo dobrze. Tak samo jak Stefan Feiertag, który jest rasowym egzekutorem. Arasa ma pięć goli na koncie, a Feiertag cztery. Jeśli obydwaj utrzymają swoje strzeleckie tempo, to bez większych problemów powinni przebić barierę dziesięciu trafień w sezonie. A ostatnim napastnikiem “Rycerzy Wiosny”, któremu się to udało, był Radionow w sezonie 2017/18 na trzecim szczeblu rozgrywkowym.
To, że teraz Arasa oraz Feiertag w głównej mierze odpowiadają za strzelanie goli nie oznacza, iż ŁKS w poprzednich latach nie miał takich duetów, które notowały podobną liczbę trafień. Chociażby dwa lata temu Pirulo i Mateusz Kowalczyk w pierwszych dziewięciu kolejkach skompletowali tyle samo goli. Tak samo było z Pirulo i Samuelem Corralem w rozgrywkach 20/21, a dwa lata wcześniej Dani Ramirez i Patryk Bryła mieli dorobek gorszy o tylko jedno trafienie.
Nie zmienia to jednak faktu, że Arasa i Feiertag radzą sobie w barwach ŁKS-u bardzo dobrze. Biało-czerwono-biali w końcu mają skuteczny duet z przodu, który gwarantuje coś więcej niż słynną grę bez piłką, którą charakteryzował się Nelson Balongo. Przede wszystkim obydwaj doskonale się uzupełniają – Arasa jest aktywny w pressingu, potrafi podać piłkę “na nos”, a do tego sam potrafi bardzo dobrze uderzyć. Natomiast obecność Feiertag powoduje, że Arasa ma więcej miejsca na boisku. Dzięki Austriakowi Hiszpan gra na skrzydle, co sprawia, że staje się jeszcze bardziej nieuchwytny dla rywali.
W sobotę spróbuje ich zatrzymać Bruk-Bet Termalica Nieciecza, który w tym sezonie wciąż jest niepokonana. Jako że ŁKS wygrał pięć ostatnich spotkań z rzędu, to możemy spodziewać się na stadionie w Niecieczy ekscytującego spotkania. Wiele ono nam powie o realnej sile ŁKS-u, bo jak na razie łodzianie pokonali wyłącznie zespoły z dolnych rejonów tabeli 1. Ligi.