Nadal nie wiadomo, co z przepisem o młodzieżowcu w PKO Ekstraklasie. Legendzie Widzewa i byłemu prezesowi PZPN-u Zbigniewowi Bońkowi nie podoba się on w obecnej formie.
Wciąż nie wiadomo na pewno, jak będzie w przyszłym tygodniu wyglądała sprawa gry w zespołach PKO Ekstraklasy młodzieżowców. W poprzednich latach każda drużyna musiała mieć w składzie przynajmniej jednego młodego zawodnika. Gdy schodził z boiska, to musiał go zastąpić inny. Przed obecnym sezonem zasady zmieniono i teraz młodzieżowcy w całym sezonie muszą (a właściwie powinni) rozegrać 3000 minut. Może więc być tak, że w meczu w danej drużynie nie gra żaden młody piłkarz z Polski. A nawet w całym sezonie. Wtedy jednak klub zapłaci karę. Jeśli uzbiera wszystkie minuty, to oczywiście płacić nie będzie musiał.
CZYTAJ TEŻ: Koniec koszmaru Widzewa? Przepis o młodzieżowcu zostanie zniesiony?
W obecnych rozgrywkach niektóre kluby nie muszą się już o to martwić. To choćby Zagłębie Lubin, czy Legia Warszawa. Widzew jest pod kreską, bo młodych wartościowych graczy w kadrze mu brakuje. Najczęściej gra Ernest Terpiłowski, a minuty do limitu dołożyli też Łukasz Zjawiński i Jakub Sypek, a także kilku zawodników z Akademii Widzewa, którzy zaliczyli epizody. Z kolei Raków Częstochowa, który zmierza po mistrzostw, nic sobie z tego nie robi. To bogaty klub, więc zapłaci kary.
Nie wiadomo, jak będzie w przyszłym sezonie. Ostatnim razem przepis zmieniono tuż przed startem ligi. Teraz trwają rozmowy o tym, by znów to zmienić. Mówi się o tym, że nie będzie on zupełnie zniesiony w najwyższej klasie rozgrywkowej, a w Fortuna 1 Lidze w składzie będzie musiało grać dwóch młodych zawodników. Nie zgadza się z tym były prezes PZPN Zbigniew Boniek. – Też słyszałem o tym, że szykują się kolejne zmiany w przepisie o młodzieżowcu lub ma on zostać całkowicie zniesiony. Kiedy ja jako Zbigniew Boniek – czyli człowiek, który coś zrobił dla polskiej piłki nożnej – słyszę takie pomysły, to najzwyczajniej w świecie się z nimi nie zgadzam. I tak jest w tym przypadku. Przecież jest pomysł, żeby w Ekstraklasie nie było już chociażby jednego młodzieżowca, a w zamian za to ma się pojawić dwóch na poziomie I ligi. Czegoś takiego zupełnie nie rozumiem – powiedział w wywiadzie dla portalu Weszło.
Legendarny prezes Widzewa przypomniał też, po co ten przepis w ogóle powstał. – W swoim pierwotnym kształcie był prosty, łatwy i przejrzysty. To co mamy teraz, to jest bałagan. Mamy w Ekstraklasie przepis, który kluby mogą obchodzić, pod pretekstem zapłacenia kary, jeżeli w danym klubie młodzieżowcy nie zagrają w całym sezonie 3000 minut. Poza tym przepis był zmieniany „za pięć dwunasta”, bo zaledwie kilka dni przed początkiem obecnego sezonu – stwierdził.
I dodał: – Teraz mamy przedziwny przepis, bo jedne drużyny korzystają z młodzieżowców, a inne prawie zupełnie ich nie wystawiają. Są jakieś kary finansowe liczone w milionach złotych. Na koniec okaże się, że ciężko będzie takie kary zapłacić. Będą prośby do PZPN o zmniejszenie kary, o jej odrodzenie, o wstawiennictwo wojewódzkiego ZPN itd. Przepisy jak są, to trzeba je respektować, a jak się komuś nie podobają, to trzeba je zmienić. Koniec i kropka.
Jeśli przepis zostanie zniesiony, to w Widzewie będą się cieszyć, bo w klubie wspominali już o tym, że w tej formie nie jest on sprawiedliwy. Jeśli zostanie, to będzie kłopot, bo w nowych rozgrywkach Terpiłowski, na którym opiera się zbieranie koniecznych minut, nie będzie już młodzieżowcem. To samo dotyczy Sypka i Zjawińskiego, który też zapewne wróci z wypożyczenia do Lechii Gdańsk. W Widzewie zapewniają, że szukają nowych, młodszych piłkarzy.