PZPN ma zlikwidować obowiązek gry młodzieżowca w drużynach PKO Ekstraklasy – pisze dziennikarz Marek Wawrzynowski. Dla Widzewa byłaby to świetna wiadomość.
Według doniesień dziennikarza „Przeglądu Sportowego” piłkarska centrala ma znieść ten przepis już przed kolejnym sezonem. Młodzieżowcy (konkretnie dwóch) mieliby za to grać w zespołach Fortuna 1. Ligi. Przepis o młodzieżowcach obowiązuje od kilku lat, ale przed trwającymi rozgrywkami, i to tuż przed nimi, został zmieniony. Wcześniej w każdym zespole podczas meczu musiał przebywać jeden młody gracz. Gdy schodził z boiska, trenerzy musieli albo zamienić go innym młodzieżowcem, albo zmienić kogoś jeszcze i wprowadzić młodego zawodnika.
CZYTAJ TEŻ: Koszmar minionego marca. W Widzewie było wtedy naprawdę źle
Od tego sezonu każdy klub musi wyrobić 3000 minut (w jednym spotkaniu nie więcej niż 270). Niektóre już to zrobiły, inne zaraz zrobią, inne są na styk, a jeszcze inne – jak zmierzający po mistrzostwo Polski Raków Częstochowa – nic sobie z tego nie robią. Po prostu Raków to bogaty klub, który jest w stanie zapłacić karę na koniec sezonu. Jej wysokość będzie zależała od tego, ile minut zabraknie do limitu. Taki przepis to więc promowanie bogatych klubów, co nie podoba się w tych, które pieniędzy mają mniej.
Widzew jest w grupie klubów, które są na styk. Po jednym meczu, gdy młodzieżowiec gra od początku, ale w trakcie meczu schodzi z boiska, spada pod kreskę, a po kolejnym, gdy np. gra dwóch i jeden z nich od początku do końca (tak było niedawno) – jest nad kreską. Najdobitniej ciężką sytuację Widzewa pokazuje poniedziałkowy mecz z Wisłą Płock. Wobec niedyspozycji Ernesta Terpiłowskiego, którego w ogóle nie było w kadrze na to spotkanie, w składzie nie było ani jednego młodzieżowca. Pozostali nie zasłużyli zdaniem szkoleniowca na miejsce w jedenastce.
Do końca sezonu w łódzkim klubie na pewno będą musieli tego pilnować. A trener Niedźwiedź, jak widać, nie za bardzo ma w kim wybierać, bo w kadrze Widzewa brakuje młodych piłkarzy, którzy są sobie w stanie poradzić w PKO Ekstraklasie. Tak przynajmniej wynika z analizy dotychczasowych meczów.
Minuty dla Widzewa zbiera głównie właśnieTerpiłowski. Kolejny na liście jest Łukasz Zjawiński. Jakub Sypek już od tej dwójki wyraźnie odstaje – wiosną dołożył tylko 11 minut do puli, a Adam Dębiński, Mateusz Kempski i Filip Zawadzki mieli tylko epizodyczne występy. Wszystko opiera się właściwie na Terpiłowskim.
Można się też zastanawiać, czy w niektórych meczach ten skrzydłowy nie gra tylko dlatego, że jest młody. Gdyby np. w ostatnim czasie miała decydować tylko forma, to w pierwszej linii powinni wychodzić Bartłomiej Pawłowski, Jordi Sanchez i Kristoffer Normann Hansen. Terpiłowski po dobrym początku wiosny spuścił bowiem znacznie z tonu. To samo można napisać o Zjawińskim, który wobec pauzy za kartki Jordiego rozegrał cały mecz przeciwko Warcie Poznań. Na boisku był od pierwszej minuty chociaż grał bardzo słabo. Ale minuty nadrobił. Wydaje się, że Niedźwiedź miał też inne opcje, np. mógł wystawić w środku ataku Pawłowskiego. Na pewno, zważywszy na to, co w tym sezonie pokazał Zjawiński, a co najlepszy strzelec drużyny, byłoby to z większą korzyścią dla zespołu i wie to każdy kibic, czy dziennikarz. Trener oczywiście podkreśla, że o tym, kto gra, decyduje tylko i wyłącznie forma sportowa, ale przecież każdy, kto ogląda mecze Widzewa, widzi na własne oczy.
Gdyby obecny przepis pozostał także na kolejny sezon, to klub z al. Piłsudskiego 138 będzie miał duży kłopot. Bo Terpiłowski i Sypek skończą wiek młodzieżowca, a Zjawiński wróci do Lechii Gdańsk, z której jest tylko wypożyczony. Gdyby Widzew zdecydował się go wykupić, co jest bardzo wątpliwe, to w nowych rozgrywkach też już będzie za stary. W kadrze pozostaną więc tylko chłopcy z akademii, jak wiemy, za słabi na PKO Ekstraklasę. A w kadrze potrzeba co najmniej trzech, czterech młodzieżowców. I to takich do gry.
CZYTAJ TEŻ: Co po Widzewie? Janusz Niedźwiedź: „Przyjdzie czas na kolejne cele”
Tomasz Wichniarek, dyrektor sportowy Widzewa, zapewnia, że trwają poszukiwania, a nawet już rozmowy z takimi graczami, ale co z kolei podkreśla prezes Mateusz Dróżdż, to już nie tylko nie takie łatwe, ale wręcz bardzo trudne, to droga przez mękę. – Negocjuje się już naprawdę olbrzymie wynagrodzenie, odstępne, czy nawet bonusy za grę w reprezentacji i chociażby dlatego jestem za usunięciem przepisu o młodzieżowcu – przyznał w wywiadzie dla „PS”.
Gdyby przepis został zniesiony, to koszmar Widzewa by się skończył, chociaż chyba nie oznaczałoby to końca poszukiwań i rozmów z młodzieżowcami. Gdy Dróżdż zostawał prezesem, a Wichniarek dyrektorem sportowym, to obaj podkreślali, że klub chce stawiać na młodych piłkarzy, ogrywać ich i promować, a następnie sprzedawać. Sprzedaż piłkarza za milion euro to wręcz marzenie Dróżdża. Udało mu się to, co podkreśla, w Zagłębiu Lubin. Być może uda się to z Terpiłowskim, którego ponoć obserwują włoskie kluby, ale to póki co mało prawdopodobne. Na innych młodych z Widzewa raczej nie ma na razie chętnych. I trudno by było inaczej, skoro nie grają.