Jordi Sanchez w meczu z Wartą Poznań zdobył swojego siódmego ligowego gola w tym sezonie. Bramkarza pokonał jeszcze raz, ale tej bramki arbiter nie uznał przez błąd jednego z widzewiaków.
Dzięki sobotniemu trafieniu głową Jordi Sanchez ma koncie siedem ligowych bramek, czym już poprawił swój cały zeszłosezonowy wynik. Wówczas w rozgrywkach PKO Ekstraklasy strzelił sześć goli, a obecnie ma jedną więcej i nadal trzy mecze do rozegrania. Jeśli dodać do tego Fortuna Puchar Polski, czyli drugie oficjalne rozgrywki, w których grał Widzew, to Hiszpan w sumie zanotował już dwucyfrową liczbę goli, bo łącznie ma ich obecnie na koncie 10 (w porównaniu z ośmioma rok wcześniej, kiedy w meczach pucharowych pokonał bramkarzy rywali dwukrotnie). Przy okazji stał się też drugim najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii klubu z Al. Piłsudskiego 138.
CZYTAJ TEŻ: Widzew potyka się na finiszu. Koniec marzeń o TOP6
Aktualny dorobek 29-letniego snajpera sprawia, że jest on najskuteczniejszym zawodnikiem Widzewa w tym sezonie. Jedną bramkę więcej w lidze zdobył Bartłomiej Pawłowski, który jednak dwa trafienia mniej zanotował w Fortuna Pucharze Polski (8+1). Ale warto pamiętać, że w trwającym sezonie Jordi to nie tylko bramki. To również asysty: aż cztery w lidze i jedna w Fortuna Pucharze Polski (przy czterech w pierwszym roku pobytu w Łodzi, w układzie 2+2). Dla porównania Pawłowski ma 5 asyst w lidze (zero w drugich rozgrywkach), a odpowiadający za kreowanie gry drużyny Fran Alvarez tylko trzy asysty w PKO Ekstraklasie, ale w jego przypadku trzeba pamiętać, że sam trafił do bramki rywali pięciokrotnie, co jak na środkowego pomocnika jest wynikiem co najmniej dobrym.
Lepsza postawa Jordiego w nowych rozgrywkach to wypadkowa wielu czynników. Hiszpan miał już wystarczająco dużo czasu na aklimatyzację w Polsce, Łodzi, Widzewie. Nie bez znaczenia była zapewne również zmiana trenera. Od dawna wiadomo było, że relacja Sancheza z Januszem Niedźwiedziem była trudna, a bywała wręcz burzliwa. Dowody na to zobaczyć można było chociażby w serialu dokumentalnym poświęconym Widzewowi zrealizowanym przez telewizję Canal+.
Ale warto wspomnieć o jeszcze jednej okoliczności. W sezonie 2023/2024 Jordi dostał w końcu rywala do walki o miejsce w składzie. Choć Imad Rondić nie przychodził do Łodzi jako pewniak do „jedynki”, a jego liczby raczej nie napawały optymizmem, dobrze wkomponował się do zespołu, a w polu karnym rywali, oprócz warunków fizycznych, zaczął dawać również to, czego najbardziej się od niego oczekuje – bramki. Cztery w lidze i dwie w Fortuna Pucharze Polski to wynik może nie wybitny, ale – jak dla zmiennika – akceptowalny, a – co ważniejsze – całokształt zachowań Bośniaka na boisku sprawił, że zaufał mu trener Daniel Myśliwiec.
NIE PRZEGAP: Widzew utrzymał się w ekstraklasie i ma szansę na historyczny wynik
Rondić, który prywatnie, jak widać chociażby w mediach społecznościowych czy na treningach, przyjaźni się z Sanchezem, zawodowo wywiera na niego presję i kilka razy zabrał mu miejsce w składzie. Dzięki temu Jordi nie musi już walczyć z samym sobą, jak miało to miejsce przed rokiem, kiedy innymi nominalnymi napastnikami w kadrze byli: niewnoszący nic do drużyny Łukasz Zjawiński (zero! bramek w lidze i jedna, nic niedająca w PP) i zbierający dopiero pierwsze seniorskie doświadczenia Mateusz Kempski. Szersze pole manewru ma też Myśliwiec, który nie boi się posadzić Hiszpana na ławce, ale potrafi też zagrać na „dwie wieże”, czyli desygnować do gry jednocześnie Rondicia i Sancheza.
Wygrywają na tym wszyscy, przede wszystkim Widzew. A rola Sancheza w drużynie, choć przybyła mu konkurencja i nie może być już pewny miejsca w wyjściowym składzie, paradoksalnie rośnie. Czy w przyszłym sezonie urodzony w Barcelonie snajper będzie dla klubu jeszcze cenniejszy? A może ponownie, jak jesienią ubiegłego roku, wzbudzi zainteresowanie skautów i pozwoli klubowi zarobić dobre pieniądze? Na pewno Jordi nie powiedział jeszcze ostatniego słowa (kontrakt ma ważny do końca następnego sezonu) i choć nie każdemu może odpowiadać jego charakter i kataloński temperament, Widzew potrzebuje na boisku i w szatni również kogoś takiego. Z wszystkimi jego zaletami, i mimo oczywistych wad.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Pierwsza asysta nie dała Widzewowi punktów