Jurić zalicza właśnie pierwsze występy w ŁKS-ie od niemal pół roku. Latem wydawało się, że opuści klub w gorącej atmosferze związanej z zaległościami w wypłacaniu pensji przez ŁKS. Ostatecznie napastnik doszedł jednak do porozumienia z klubem z al. Unii i od końcówki sierpnia występował w trzecioligowych rezerwach ŁKS-u. Po ośmiu występach na czwartym poziomie rozgrywkowym dostał od Kazimierza Moskala szansę gry w Fortuna 1 Lidze – pojawił się w samej końcówce meczu z Resovią, ale zdążył wywalczyć rzut karny, który na bramkę zamienił Pirulo.
Tydzień później Moskal ponownie postawił na urodzonego w Bośni chorwackiego napastnika, tym razem dając mu pograć dłużej. Jurić pojawił się na boisku kwadrans przed końcem meczu z Arką, ale to wystarczyło mu, by zapisać się w protokole meczowym. Najważniejsza dla niego akcja spotkania miała miejsce w czasie doliczonym do drugiej połowy. Najpierw Jurić dobrze pokazał się do gry, utrzymał się przy piłce i odegrał ją do Korta. Następnie świetnie wbiegł pomiędzy obrońców Arki i popędził do podania zagranego przez Władysława Ochronczuka, pozostawiając rywali w tyle. Warto też docenić świetne wykończenie akcji przez Chorwata – z zimną krwią, wewnętrzną częścią stopy, z delikatną rotacją. Piłka wpadła do siatki, a Jurić mógł popędzić w stronę trybun, świętować wraz z kibicami i słuchać, jak fani skandują jego nazwisko.
Jeszcze nie tak dawno taka sytuacja wydawała się niemożliwa – wszystko wskazywało na to, że Jurić więcej już w ŁKS-ie nie zagra. Jego niedzielna bramka mogła być zaskoczeniem dla kibiców, ale nieprzygotowani byli na nią też… administratorzy klubowych kont w mediach społecznościowych. Po każdej bramce strzelonej przez „Rycerzy Wiosny” na ełkaesiackim Facebooku i Twitterze pojawia się grafika ze zdjęciem strzelca bramki. Tak było w przypadku trafień Nacho Monsalve i Bartosza Szeligi. Po golu Juricia było jednak inaczej – kibice mogli zobaczyć obrazek z podobiznami Michała Trąbki, Bartosza Biela i Oskara Koprowskiego, który ŁKS wrzucał we wcześniejszych kolejkach… przy okazji samobója strzelonego przez rywali.
Cóż, nie ma rady – ełkaesiacki dział marketingu musi jak najszybciej zorganizować Chorwatowi sesję zdjęciową. Jeśli utrzyma obecne proporcje pomiędzy liczbą spędzonych na boisku minut a liczbą strzelonych bramek zapotrzebowanie na grafiki z jego zdjęciem może być wkrótce naprawdę duże.
ŁKS Łódźmarketingmedia społecznościowesocial mediaStipe JurićTwitter