Odcięliśmy grubą krechą tamten sezon. Jest nowe rozdanie – mówi trener Widzewa Janusz Niedźwiedź. I już po dwóch kolejkach możemy chyba powiedzieć, że tamtego Widzewa już nie ma.
Widzew zdobył w dwóch meczach pierwszej ligi (z Sandecją Nowy Sącz i Zagłębiem Sosnowiec) komplet punktów. Nastroje wszystkich w klubie oczywiście są znakomite i to samo udziela się kibicom. Nic dziwnego, bo Widzew ma za sobą fatalny sezon zakończony zajęciem ledwie dziewiątego miejsca.
Chyba jeszcze gorsza od tej lokaty była gra drużyny. Ale w kilka tygodni przeszła metamorfozę. Nowy trener inaczej ją poukładał, doszli nowi, a – to chyba najbardziej zaskakujące – piłkarze, którzy zawodzili w poprzednich rozgrywkach, grają jak z nut. Mowa choćby o Dominiku Kunie, który w niedzielę w Sosnowcu wywalczył rzut karny i zrobił kilka efektownych akcji. Świetnie wypadł też Marek Hanousek. Trenerzy zwykle nie oceniają indywidualnie zawodników po meczach, ale Janusz Niedźwiedź właśnie tę dwójkę wybrał MVP spotkania z Zagłębiem.
– Piłka nożna to nie tylko taktyka czy umiejętności techniczne. Dominik w pierwszym meczu z Sandecją przebiegł 12,5 kilometra. Jego biegowego wyniku z meczu z Zagłębiem jestem bardzo ciekaw, bo jeszcze tych danych nie oglądaliśmy – mówił trener w widzewskim radiu. – Osób zasługujących na plus za ten drugi mecz sezonu jest jednak na pewno więcej. Dla mnie kimś takim jest Marek Hanousek. Dużo osób nie zauważa takich boiskowych sytuacji, bo widzi choćby Dominika wbiegającego w wyższe sektory, ale Kun z założenia jest zawodnikiem bardziej ofensywnym od Marka w tym ustawieniu. Marek wykonuje tytaniczną pracę w obronie i doskonale czyta grę. My, jako trenerzy, zwracamy uwagę na to, jak się porusza, gdzie odwraca głowę, jak przecina kolejne linie podania i jak mądrze wykorzystuje moment doskoku do rywala.
Na pochwały zasłużył też m.in. Radosław Gołębiowski, który strzelił debiutanckiego gola dla Widzewa. – Przyjechaliśmy tu z myślą, żeby wygrać i bardzo się cieszę, że udało nam się zrealizować ten plan. Fajnie, że zdobyłem bramkę, bo po to też się trenuje i gra w piłkę – mówił po meczu młodzieżowiec.
Tym razem słabiej wypadła defensywa Widzewa, która w pierwszym spotkaniu z Sandecją Nowy Sącz też ze dwa razy zaspała (zwłaszcza na początku meczu), ale bez konsekwencji. Teraz błędy Michała Grudniewskiego, Krystiana Nowaka i Jakuba Wrąbla skończyły się golem dla sosnowiczan. – Kilka błędów było. Jest trochę do poprawy. Już w autobusie w drodze powrotnej rozmawialiśmy na ten temat, że jeszcze lepiej musimy się komunikować. W Sosnowcu tego zabrakło – ocenia Niedźwiedź.
Gdyby dalej coś szło nie tak, to trener Widzewa może wprowadzać zmiany, bo do gry aż palą się Daniel Tanżyna oraz Tomasz Dejewski. Ten drugi w Sosnowcu wszedł na samą końcówkę, bo trener chciał „podwyższyć” drużynę w walce o górne piłki. Czerwono-biało-czerwoni prowadzili tylko jednym golem, a rywale groźnie wrzucali piłki w pole karnego łodzian. Na szczęście bez efektu.
Jeśli już mowa o rezerwowych, to chętnych do gry jest więcej, chociaż Niedźwiedź – z racji dwóch wygranych – chyba na razie nie będzie robił korekt. Za chwilę gotowi w 100-procentach powinni być jednak Abdul-Aziz Tetteh i Juliusz Letniowski. Nic im nie dolega, ale trener tłumaczy, że wszyscy nowi gracze, którzy w okresie przygotowawczym dołączali do zespołu, muszą zrozumieć filozofię gry Widzewa. – Myślę, że to kwestia tygodnia, jak będą gotowi i jeszcze bardziej będą brani pod uwagę przy ustalaniu składu. Ale nikt nic za darmo nie dostanie, musi wywalczyć miejsce – zaznacza.
– To nie jest tak, że ktoś wejdzie na boisko i od razu będzie wiedział, jak się poruszać. Oczywiście im lepszy zawodnik, tym ten proces następuje szybciej.
Poniedziałek jest dniem wolnym dla piłkarzy, ale we wtorek zaczynają przygotowania do meczu z Chrobrym Głogów, który odbędzie się w niedzielę w Łodzi. Treningi na pełnych obrotach zacząć ma Patryk Mucha. To oznacza, że konkurencja w pomocy jeszcze się zwiększy. Tak naprawdę Niedźwiedź mógłby wystawić zupełnie inną grupę piłkarzy w drugiej linii i nie wiadomo, czy byłaby słabsza od tej, która gra obecnie. Trio Tetteh-Letniowski-Mucha nie brzmi źle. A pewnie z rolą rezerwowego nie zamierza godzić się też Fabio Nunes, czyli lewonożny wahadłowy.
Rezerwowi muszą być jednak cierpliwi i na pewno doczekają się gry od początku. Być może już bardzo niedługo, bo przed Widzewem mały maraton. W niedzielę zagrają z Chrobrym, potem już w środę na wyjeździe z Arką Gdynia, a już w sobotę ze Stomilem Olsztyn w „Sercu Łodzi”.
Na razie dużej konkurencji nie ma tylko Paweł Tomczyk. Napastnik łodzian ma na koncie dwa gole w dwóch meczach i brzmi to nieźle, chociaż to tylko bramki z rzutów karnych. Z gry 22-latek wciąż nie trafia. W Sosnowcu też miał okazję, którą zmarnował. W Widzewie czekają na nowego napastnika, którego sprowadzić obiecał dyrektor sportowy Łukasz Stupka. Zaraz do drużyny dołączy też testowany od wtorku do soboty Hiszpan Daniel Villanueva, który będzie pewnie bardziej konkurencją dla Kuna, Mateusza Michalskiego czy Karola Danielaka, niż dla Tomczyka, ale typowa „dziewiątka” ma jeszcze na al. Piłsudskiego przybyć.
Oczywiście nie liczy się już Karol Czubak, który jest już zawodnikiem Arki Gdynia. Niedźwiedź wytłumaczył w radiu, dlaczego nie widział go w drużynie. Wymienił m.in. jego grę w poprzednim sezonie oraz urazowość piłkarza. – Uznałem, że potrzebujemy innego typu napastnika. Karolowi zależało, by grać, a u nas nie miał takiej gwarancji – mówi.
Czubak to chyba już ostatnia ofiara minionego sezonu. Wielu piłkarzy odeszło i to chyba ostatni „Mohikanin”. Teraz jest nowy Widzew. – Odcięliśmy grubą krechą tamten sezon. Zamknęliśmy temat. Jest nowe rozdanie. Dajmy sobie czas, bo jeszcze się rozwijamy, nie mamy jeszcze płynności i powtarzalności w grze. Potrzeba czasu, byśmy grali w sposób, jak ja bym to widział – mówi trener łódzkiej drużyny.