PGE Skra Bełchatów nie zamierza darować Taylorowi Sanderowi zerwania kontraktu. – W USA też są sądy – zapowiada Konrad Piechocki.
W przerwie między sezonami PlusLigi nazwa PGE Skry wymieniana była najczęściej nie z powodu powrotu Aleksandara Atanasijevicia, w kilku ostatnich latach jednego z najlepszych atakujących na świecie, lecz z powodu dziwnego zachowania Sandera.
Amerykanin w końcówce poprzednich rozgrywek przedłużył o rok kontrakt z bełchatowskim klubem, by po igrzyskach olimpijskich w Tokio zniknąć. Nie przyleciał do Polski, nie odbierał telefonów ani z PGE Skry, ani od swojego włoskiego menedżera. O tym, że żyje, można było dowiedzieć się ze zdjęć zamieszczanych na Instagramie.
W zespole jego miejsce zajął Dick Kooy, a tuż przed rozpoczęciem sezonu PGE Skra poinformowała o rozwiązaniu kontraktu z Sanderem i zapowiedziała kroki prawne. I tutaj zaczyna się problem. W piłce nożnej w podobnym przypadku zawodnik nie wywiązujący się z umowy zostaje bezwzględnie zdyskwalifikowany na trzy lata. W siatkówce można występować o arbitraż do FIVB, ale wynik jest niewiadomą.
PRZECZYTAJ TEŻ: PGE Skra bez największej gwiazdy
W końcu Sander się ujawnił oficjalnie, ogłaszając, że zmienia siatkówkę halową na plażową. Na początku przypuszczano, że będzie występował w amerykańskich rozgrywkach, które nie toczą się pod egidą FIVB. Kilka dni temu ogłoszono jednak, że Sander w parze z Taylorem Crabbem został zgłoszony do turnieju Pucharu Świata w siatkówce plażowej w Brazylii. Zostanie on rozegrany w dniach 10-14 listopada w Itapemie.
W Bełchatowie twierdzą, że tzw. sprawa Sandera się nie zakończyła. – Nie raz pokazywaliśmy, że jesteśmy gotowi dogadać się z siatkarzami, którzy z różnych przyczyn mają kłopoty. Ale ten przypadek jest inny, bo Sander zachował się nieładnie, a przecież jest kapitanem reprezentacji USA. Przede wszystkim zostawił nas na lodzie, b gdy już okazało się, że nie chce grać w Skrze, to nie było szansy na znalezienie dla niego zastępcy – mówi Konrad Piechocki, prezes PGE Skry.
Gdyby nie to, że wcześniej, czyli przed zniknięciem Sandera, w Bełchatowie zainteresowano się Kooyem, dziś w drużynie byłby ogromny problem z przyjmującymi. Władze PGE Skry postanowiły skarżyć Sandera o odszkodowanie przed amerykańskim sądem. Prawnicy już przygotowują pozew na kilkaset tysięcy dolarów, czyli wartość kontraktu. Potwierdza to prezes Piechocki. – Nie możemy tego zostawić także ze względu na drużynę, która została przez Sandera oszukana. Także dlatego nie odpuścimy – dodaje.
W umowie Sandera z PGE Skrą jest też zapis o karze finansowej za każdy trening opuszczony bez usprawiedliwienia. Jeśli klub zdecydowałby się to wykorzystać, siatkarzowi groziłoby bankructwo. Na rozstrzygnięcie procesu trzeba będzie zapewne długo poczekać, ale w Bełchatowie twierdzą, że są na to przygotowani.
W niedzielę o godzinie 17.30 PGE Skra – oczywiście bez Sandera – zmierzy się w hali Energia z Indykpolem AZS Olsztyn.