Przyszłość Marcina Pogorzały jest wciąż niejasna. Kiedy Pogorzała obejmował zespół na początku marca, Krzysztof Przytuła przekonywał, że nowy trener ma pełne zaufanie kierownictwa klubu i pozostanie na stanowisku niezależnie od tego, jak zakończy się pierwszoligowy sezon. -Marcin Pogorzała od kiedy tylko jest w klubie, a to niedługo będzie już pięć lat, prowadzony jest z myślą o tym, żeby był kiedyś pierwszym trenerem ŁKS-u na stałe. To nie jest sztab tymczasowy, on nie jest strażakiem. […] Marcin jest przyszłością ŁKS-u, to był naturalny wybór. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Nigdy ich nie miałem – mówił dziennikarzom.
Od tego czasu dużo zdążyło się jednak sporo zmienić. Pogorzała nie odmienił wyników ŁKS-u. Od momentu, w którym przejął drużynę biało-czerwono-biali zdobyli 14 punktów w 12 meczach. Ponieśli sześć porażek, wśród których znalazł się m.in. blamaż na otwarcie nowego stadionu, przegrane derby Łodzi, zawstydzająca porażka ze zdegradowanym obecnie Stomilem Olsztyn czy tragiczny mecz z Odrą Opole, w którym ŁKS kompletnie się posypał. Wielką bolączką ŁKS-u Pogorzały była gra w ofensywie, której były asystent m.in. Kazimierza Moskala i Wojciecha Stawowego nie potrafił odbudować. Słabość biało-czerwono-białych pod bramką rywala dobitnie pokazuje bilans bramkowy – ŁKS pod wodzą Pogorzały zdobył dziesięć bramek, a stracił piętnaście. W ostatnich sześciu spotkaniach ełkaesiacy trafiali do siatki rywali zaledwie dwa razy.
Po drugie, znacznie słabsza wydaje się dziś pozycja samego Przytuły. Coraz głośniej mówi się o tym, że po sezonie dyrektor sportowy może pożegnać się z klubem z al. Unii. Krytycznie o jego pracy wypowiadają się kolejni piłkarze i trenerzy związani z ŁKS-em, m.in. Marek Dziuba. –Ja nie zatrudniałem Przytuły i ja nie będę go zwalniał, ale konsekwencje za stan naszego klubu ktoś musi ponieść – powiedział nam trener mistrzowskiej drużyny z 1998 roku. Coraz więcej gniewu jest tez w kibicach biało-czerwono-białych, którzy w tym tygodniu rozwiesili na kładce nad trasą W-Z transparent z napisem „Przytuła won z ŁKS-u!”. W tej sytuacji nie sposób nie zapytać: czy ewentualny następca Przytuły będzie miał równie dobre zdanie o warsztacie trenera ŁKS-u co były gracz Cracovii czy Arki Gdynia?
I wreszcie przeszkoda ostatnia i potencjalnie najtrudniejsza do ominięcia – Pogorzała nie ma uprawnień do prowadzenia zespołu na stałe. Zgodnie z przepisami PZPN-u jako pierwszy asystent zwolnionego Kibu Vicuñii mógł poprowadzić ekipę do końca sezonu, ale czy będzie mógł pozostać na stanowisku? Wiele zależy od tego, czy dostanie się na kurs UEFA PRO, na który aplikował. W ostatnich tygodniach pojawiało się więc coraz więcej spekulacji dotyczących tego, kto poprowadzi ŁKS w przyszłym sezonie. Z klubem z al. Unii łączono m.in. Kazimierza Moskala i Dariusza Banasika, na meczu Górnik Polkowice-ŁKS widziany był Dominik Nowak.
Pomimo tych perturbacji, trudnej sytuacji klubu i niezależnie od tego, jak zakończy się sezon, Pogorzała chce jednak pozostać przy al. Unii. Podczas piątkowej konferencji prasowej nie chciał początkowo zabierać głosu na temat swojej przyszłości. Ostatecznie zrobił to, aby, jak sam stwierdził, uciąć spekulacje. – Chciałbym zostać w strukturach ŁKS-u. Czuję się odpowiedzialny za tę drużynę. Mam nadzieję, że będzie mi dane odrobić to, co w tym sezonie się nie udało. Na razie koncentruję się na meczu z GKS-em Katowice. O tym, co będzie z tą drużyną, z poszczególnymi zawodnikami, ze mną po tym sezonie będziemy rozmawiać później – powiedział szkoleniowiec biało-czerwono-białych.