Przygoda Sebastiana Kerka z Widzewem powoli się kończy. W ostatnich meczach sezonu może jednak grać więcej. O ile oczywiście będzie tego chciał trener.
Miał być gwiazdą Widzewa i całej ligi, ale nie wyszło. Przyszedł w sierpniu 2023 roku, odejdzie najprawdopodobniej już niedługo, bez przedłużenia kontraktu.
Kibice zapamiętają go z kilku, może kilkunastu świetnych podań, z bardzo ładnego gola z rzutu wolnego w Pucharze Polski i z trafienia z Legią Warszawa, chociaż w przegranym meczu. O wiele tego za mało. Będziemy też na pewno pamiętać jego kłopoty zdrowotne. Kerk to z pewnością piłkarz o dużych umiejętnościach, których jednak w Widzewie nie wykorzystał. Przy okazji transferowych niewypałów łódzkiego klubu od czasów reaktywacji, niemiecki pomocnik będzie miał swoje miejsce. Oczywiście nie na samej górze, bo są mocniejsi kandydaci, jak choćby Hilary Gong, Said Hamulić czy Abdul-Aziz Tetteh.
U Żeljko Sopicia Kerk gra mało, a ostatnio – w meczu z Górnikiem Zabrze – nie zagrał w ogóle. Wcześniej Chorwat wpuszczał go na boisko w 77., 83., 62. i 69. minucie. O miejscu w pierwszym składzie nie było więc mowy. Z Górnikiem Zabrze Kerk w ogóle nie wszedł na plac.
Oczywiście może to być wybór trenera, który uważa, że inni są lepsi, czy bardziej potrzebni, ale znaczenie może też mieć fakt, że Niemiec zbiera minuty, dzięki którym jego kontrakt przedłużyłby się o kolejny rok. A Widzew – jak wiadomo nieoficjalnie – tego nie chce. Bo piłkarz nie dał drużynie tyle, ile oczekiwano, a jego utrzymanie jest bardzo drogie. To jeden z najlepiej, o ile nie najlepiej zarabiający piłkarz Widzewa. Jakoś trzeba było przekonać Kerka do podpisania kontraktu w Polsce.
Łódzki klub stosuje od lat zasadę o przedłużeniu kontraktów z wybranymi piłkarzami po rozegraniu przez nich 60 procent minut w ostatnim sezonie kontraktu. Tak było choćby w przypadku Mateusza Żyry, czy Jordiego Sancheza. Kerk też miał taki zapis, co do niedawna nie było pewne. Jak donosili dziennikarze, szefowie Widzewa mieli nawet rozmawiać z Niemcem, by zrezygnował z tej opcji. To pozwoliłoby mu grać więcej. Mogłoby to być nawet z korzyścią dla piłkarza, bo miałby jeszcze szansę jednak przekonać do siebie trenera w końcówce sezonu. Najwyraźniej obóz Kerka nie przystał na to. Stąd tak mało go na boisku w czasie ligowych meczów.
Do końca rozgrywek pozostały tylko cztery spotkania. 31-latek uzbierał dotychczas 1532 minuty. Aby kontrakt się przedłużył potrzeba 60 procent całego czasu gry. To więc 1836 minut. Kerkowi brakuje 304 minut. A do rozegrania Widzew ma 360. Sopić będzie mógł więc odważniej korzystać z usług Niemca bez groźby przedłużenia umowy. Pytanie, czy będzie chciał to robić.